[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gości pokłonił się nisko składając ręce na piersiach i zwyczajem hiszpańskim powitał:
- Jak siÄ™ pan miewa?
- Bardzo dobrze, dziękuję. A pan, panie Czang Tun? - odparł Zbyszek.
- Bardzo dobrze! A jak się miewa pana żona? - pytał Chińczyk.
- Dziękuję, doskonale.
Po uprzejmościach powitalnych Czang Tun znów się nisko pokłonił, mówiąc:
- Do pańskich usług! - po czym poprowadził gości do stolika w małej alkowie nie
opodal okna.
- Przyszedłem z moim bratem, łowcą zwierząt, o którym panu wspominałem -
odezwał się Zbyszek. - Mówiłem mu o pana doskonałej kuchni, panie Czang Tun. Co pan
może dzisiaj nam polecić?
Chińczyk nisko pokłonił się Tomkowi i rzekł:
- Mam świeżo pieczoną tłustą kaczkę z jabłkami, marynowane kurczaki, jaja
konserwowane w oliwie, ryż z wieprzowiną i sosem, chop-seuy, chicharron, chanszyn \ wino
ryżowe, chińską herbatę, kawę.
- Na śniadanie w sam raz będą chop-seuy - zadecydował Zbyszek.
- Tomku, i tobie je polecam.
- Dobrze, proszę o chop-seuy - potwierdził Tomek. - Lada dzień wyruszamy na daleką
wyprawę i nie będziemy mogli się raczyć przysmakami pana Czang Tun.
- Zapewne nowa wyprawa łowiecka? Gdzie panowie będą chwytali dzikie zwierzęta? -
zagadnÄ…Å‚ Czang Tun.
- To nie wyprawa po zwierzęta - odparł Tomek. - Mamy się spotkać z przyjaciółmi na
pograniczu brÄ…zylijsko-boliwijskim, a potem razem wyruszymy do Manaos nad AmazonkÄ….
- Do Manaos, to bardzo interesujące! Daleka wyprawa! - powiedział Czang Tun i
zapytał: - A dokąd czcigodni panowie udadzą się pózniej?
70
Chanszyn - chińska wódka przyprawiana aromatycznymi ziołami.
- Pracuję w Manaos w Kompanii Nixon-Rio Putumayo - wtrącił Zbyszek. - Kauczuk,
panie Czang Tun! Pozostanę w Manaos, brat z przyjaciółmi powrócą do Europy, potem
zapewne znów wyruszą gdzieś na wyprawę łowiecką.
- To naprawdę interesujące, nawet bardzo interesujące! - mówił zaintrygowany Czang
Tun. - Mój kuzyn ma właśnie zamiar udać się do Manaos do swoich krewnych. Czy czcigodni
panowie mają już kucharza na wyprawę? Mój kuzyn dobrze gotuje, pomaga mi w kuchni.
- Panie Czang Tun, to niebezpieczna wyprawa - poważnie ostrzegł Tomek. - Nasi
dwaj przyjaciele znajdują się w niewoli u wolnych Kampów. Potrzebują pomocy... To niemal
wojenna ekspedycja! Czy dość jasno stawiam sprawę?!
- Rozumiem, rozumiem, czcigodny panie - przytaknął Chińczyk.
- Zaraz podam chop-seuy! Czang Tun zniknÄ…Å‚ w kuchni.
- Stropił się mąka... och, przepraszam, Chińczyk - cicho powiedział Zbyszek, gdy
zostali sami. - Chciał zaoszczędzić kuzynowi opłaty za przejazd do Manaos. Oni są oszczędni
i praktyczni.
- Jako kucharz wyprawy nie tylko by nie wydał pieniędzy na podróż, ale jeszcze by
coś zarobił - powiedział Tomek. - Przydałby się nam kucharz! Musiałem jednak powiedzieć
prawdÄ™.
Minęła dłuższa chwila, zanim Czang Tun wyszedł z kuchni z dużą tacą w rękach. Za
nim, również z zastawioną naczyniami tacą, kroczył drugi Chińczyk, ubrany w szare spodnie
oraz czarną bluzę ze stójką opinającą szyję. W przeciwieństwie do Czang Tuna miał krótko
obcięte włosy zaczesane na wzór Europejczyków. Krój bluzy zapinanej z przodu na jasne
metalowe guziki, z wytłoczonymi na nich czerwonymi smokami, przypominał wojskowy
mundur.
Czang Tun umieścił ciężką tacę na stole. Zbyszek i Tomek ze zdziwieniem spoglądali
na dania stawiane przed nimi. Były tam w salaterce chop-seuy, czyli oryginalna chińska
potrawa z duszonego mięsa pokrajanego w kostkę z rozdrobnionymi jarzynami, ryżem i
przyprawami, pieczona kaczka z jabłkami, ryba w galarecie, jaja konserwowane w oliwie,
solone migdały, dwie karafki z chanszynem i winem ryżowym oraz ciasteczka z ryżu. Drugi
Chińczyk tymczasem rozstawiał talerze, widelce, noże i łyżeczki, nieznacznie obrzucając
gości przenikliwym spojrzeniem.
- Panie Czang Tun! Prosiliśmy tylko o chop-seuy - zaoponował zdumiony Tomek.
- Czcigodni panowie, uczyńcie mi ten zaszczyt i bądzcie dzisiaj moimi gośćmi -
powiedział Czang Tun, nisko się kłaniając.
- Zaproszenie tak dostojnego gospodarza jest dla nas dużym wyróżnieniem i potrafimy
to właściwie ocenić - odparł Tomek. - Skoro jednak mamy być gośćmi, to szanowny
gospodarz powinien nam towarzyszyć przy stole.
- Roli gospodarza podejmie się mój kuzyn, Wu Meng, o którym czcigodnym gościom
wspominałem, ja zaś przygotuję oryginalną chińską herbatę.
- Prosimy siadać, panie Wu Meng! - rzekł Tomek, przy czym wstał i podał
Chińczykowi dłoń.
To samo uczynił Zbyszek. Wu Meng osobiście obsługiwał gości i zachęcał do picia
chanszynu. Tomek spełnił toast za pomyślność gospodarza, a gdy usłużny Wu Meng nalał
wina ryżowego do większych kieliszków, odezwał się do Zbyszka:
- Czy piłeś już kiedyś wino ryżowe?
- Nie - zaprzeczył Zbyszek. - Ale słyszałem, że to przyjemny, lekki, słodkawy trunek.
- To tylko złudzenie, Zbyszku! - rozweselił się Tomek. - Wino ryżowe smakuje jak
słodkawa woda i nie idzie do głowy, ale po uraczeniu się nim nie można wstać od stołu, choć
jest się trzezwym jak nowo narodzone dziecko. Nogi odmawiają posłuszeństwa.
Wu Meng uśmiechnął się dyskretnie, a Zbyszek roześmiał się i zawołał:
- Dziękuję, Tomku, za ostrzeżenie! Dzisiaj przecież idziemy z wizytą do klasztoru
Franciszkanów!
- Pański czcigodny kuzyn wspominał, że wybiera się pan do Manaos - odezwał się
Tomek, który od razu odgadł powód zaproszenia na ucztę przez Czang Tuna.
- To prawda, czcigodny panie! Od kilku miesięcy czekam na odpowiednią okazję -
odparł Wu Meng.
- Od kilku miesięcy?! - zdumiał się Zbyszek. - Przecież podróż do Manaos nie
nastręcza aż tak dużych trudności!
- Jeśli ktoś ma dobry paszport, jest to tylko kwestia pieniędzy, ale czasem sprawa nie
jest tak prosta - wyjaśnił Wu Meng.
Tomek obrzucił młodego Chińczyka uważnym spojrzeniem. Nie wyglądał na kulisa71,
kucharza lub kupca. Jego pełne godności zachowanie, uprzejme, lecz bez uniżoności,
sprawiało wrażenie, że przywykł do przewodzenia i w codziennym życiu.
- Wydaje mi się, że był pan żołnierzem. Czyżby dlatego właśnie znalazł się pan
obecnie w kłopotliwej sytuacji? - zagadnął Tomek.
Wu Meng, jakby nie usłyszał pytania, rzekł:
- Czcigodny Czang Tun mówił, że czcigodni panowie pochodzą z kraju, który utracił
niezawisłość.
- Tak, jesteśmy Polakami - potwierdził Tomek. - Ojczyznę naszą okupują wrodzy
zaborcy. Mój brat jako polski patriota był zesłany na Sybir. Umożliwiłem mu ucieczkę
stamtÄ…d.
- Czcigodny Czang Tun zapewnił mnie, że można panom zaufać - przyciszonym
głosem powiedział Wu Meng. - Jako oficer brałem udział w powstaniu bokserów72. Po
stłumieniu powstania przez armie cudzoziemskie bardzo długo musiałem się ukrywać.
Wreszcie w Tiencinie udało mi się przekraść na statek podczas załadunku węgla. Jako palacz
w kotłowni przypłynąłem do Ameryki Południowej. W Callao marynarze pomogli mi
wydostać się na ląd. Mój krewny, czcigodny Czang Tun, zaopiekował się mną i pomógł
nawiązać kontakt z wujem w Manaos. Wuj chce zatrudnić mnie w swoim przedsiębiorstwie,
ale jestem tutaj nielegalnie. Nie mam paszportu.
- Mieszkam w Manaos, jak się nazywa pański wuj? - pytał Zbyszek.
- Mój czcigodny wuj to pan Ting Ling - odparł Wu Meng.
- Czyżby to był Ting Ling  Criolo - hurtowy skup i sprzedaż? - pytał Zbyszek.
- Tak, czcigodny panie! To właśnie mój wuj.
-  Criolo ?! Cóż to za firma? - zapytał Tomek.
- Criolo jest nazwą najszlachetniejszych gatunków kakao produkowanych w Ameryce
Południowej - wyjaśnił Zbyszek. - Właśnie pan Ting Ling jest znanym w Manaos
hurtownikiem. Pan Nixon przyjazni się z nim. Tomku, pomóż panu Wu Mengowi! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl