[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co w takim razie zrobimy?
 Będziemy mieli jutro wiele roboty, bądz spokojny. Tymczasem oddajmy naszemu biednemu
przyjacielowi ostatnią posługę.
W świetle księ\yca ciało było wyraznie widoczne. Gdy znów spojrzałem na postać pokrzywioną
w przedśmiertelnym skurczu zabolało mnie serce, a w oczach pojawiła się mgła.
 Trzeba wezwać pomoc, Holmesie. Sami nie zdołamy zanieść go do zamku... Wielkie nieba,
człowieku, czyś ty oszalał?
Holmes krzyknął, pochylił się nad zwłokami, a teraz skakał, śmiał się i ściskał moją rękę. Nie
poznawałem swojego powa\nego, zawsze panującego nad sobą przyjaciela.
 Broda!... Broda! Ten człowiek ma brodę!
 BrodÄ™?
 To nie baronet... to... ale\ tak... to mój sąsiad, zbiegły więzień!
Z gorączkowym pośpiechem odwróciliśmy ciało i w świetle księ\yca ukazała się nam
zakrwawiona broda. Nie mo\na było pomylić się widząc to wystające czoło i zapadłe zwierzęce
oczy. Poznałem twarz Seldena, którą widziałem wcześniej nad świecą w szczelinie skały. I w tej
chwili wszystko stało się dla mnie jasne. Przypomniałem sobie, \e baronet podarował swoją starą
garderobę Barrymorowi. Barrymore zaś dał ją Seldenowi, chcąc mu pomóc w ucieczce. Buty,
koszula, czapka  nale\ały wcześniej do sir Henryka.
Wypadek był niewątpliwie bardzo smutny, ale sądy i tak skazały nieszczęśnika na śmierć. Ju\
uspokojony, opowiedziałem Holmesowi historię garderoby Seldena.
 W takim razie to ubranie stało się przyczyną jego śmierci  powiedział.  Teraz jest ju\
jasne, \e do wytresowania psa Stapleton u\ył jakiegoś przedmiotu, nale\ącego do sir Henryka.
Najprawdopodobniej, posłu\ył mu do tego but, który zginął w hotelu, pies pobiegł więc za
Seldenem. Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia, skąd Selden mógł w ciemnościach wiedzieć, \e
ściga go pies?
 Prawdopodobnie go słyszał.
 Tak twardy człowiek, jak ten morderca, nie przeraziłby się słysząc szczekanie psa na
moczarach, aby krzyczeć jak wariat o pomoc, nara\ając się na aresztowanie. Sądząc z tego co
słyszeliśmy musiał długo uciekać przed zwierzęciem. Skąd jednak wiedział, \e ściga go pies?
 Jeśli przypuścimy, \e wszystkie nasze wnioski są słuszne, to nie rozumiem dlaczego ten pies,..
 Ja nic nie przypuszczam.
 Otó\ dlaczego ten pies został wypuszczony dzisiaj? Sądzę, \e nie wałęsa się stale swobodnie
po moczarach. Stapleton nie wypuściłby go gdyby nie miał powodu spodziewać się, \e sir
Henryk wyjdzie dziÅ› wieczorem.
 Trudniej jest odpowiedzieć na moje pytanie. Twoje, jak sądzę, wkrótce zostanie wyjaśnione,
podczas gdy moje na zawrze pozostanie tajemnicą. A teraz, co zrobimy ze zwłokami? Nie
mo\emy ich zostawić.
 Proponuję, \eby je poło\yć w najbli\szych ruinach, dopóki nie zawiadomimy policji.
 Doskonale. Myślę, \e damy sobie radę sami... Watsonie, a to co? Patrz, to on... Co za
piekielna odwaga. Tylko ani słowem nie zdradz swoich podejrzeń... Ani słówka, inaczej runą
wszystkie moje plany. Zbli\ała się do nas jakaś postać, idąca ście\ką przez moczary. Wkrótce
dostrzegłem \ar zapalonego cygara, a w bladym świetle księ\yca poznałem drobną postać i
skaczący chód przyrodnika. Gdy nas zauwa\ył, przystanął, po czym ruszył do nas.
 Doktorze Watson, to pan? Ze wszystkich ludzi na świecie pana najmniej spodziewałem się
zastać tu, na moczarach, o tak póznej porze. Ale, mój Bo\e, kto to? Jakiś ranny? Nie... Niech mi
pan nie mówi, \e to nasz przyjaciel sir Henryk!
Minął mnie z pośpiechem i pochylił się nad ciałem. Słyszałem, jak zaczerpnął głęboko powietrza,
a cygaro wypadło mu z dłoni.
 Kto... Kto to jest?
 Selden, więzień, który uciekł z Princetown.
Zmiertelnie blady Stapleton odwrócił się do nas, lecz z wielkim wysiłkiem pokonał swoje
zdumienie i rozczarowanie.
Badawczo spoglądał kolejno na mnie i na Holmesa.
 Mój Bo\e! Co za smutne wydarzenie! Co spowodowało jego śmierć?
 Zdaje się, \e roztrzaskał sobie głowę, spadając z tych skał. Przechadzałem się z przyjacielem
po moczarach, gdy nagle usłyszeliśmy krzyk.
 Ja równie\ usłyszałem krzyk i dlatego wyszedłem. Byłem niespokojny o sir Henryka.
 Dlaczego właśnie o sir Henryka?
Nic mogłem się powstrzymać od tego pytania.
 Dlatego, \e prosiłem go, by spędził u nas wieczór i byłem zdziwiony, \e nie przyszedł. Gdy
usłyszałem krzyki na moczarach, ogarnął mnie niepokój. Ale  przenikliwe oczy przyrodnika
znów biegały od mojej twarzy do twarzy Holmesa  czy nie słyszeliście panowie nic innego,
oprócz krzyku? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl