[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Julek okrążył gosposię tanecznym krokiem.
 To dobry znak!  zawołał.  Niech pani Tecia posłucha. Facet rąbnął
samochód i był strasznie zdenerwowany. Walił na cały regulator, więc nie
zwracał
uwagi, kto jest na drodze. Rozumie pani?
 Rozumiem, tylko nie wiem, co ma z tego wyniknąć.
 To, że mamy już poszlaki.  Naraz uderzył się w czoło.  Nie zapytałem
o najważniejsze: gdzie ta pani mieszka?
 Przecież mówiłam ci, że na Walecznych.
 Racja! Na Walecznych!  zawołał radośnie.  To się wszystko zgadza.
Niech pani słucha: on wyjechał z Walecznych i skręcał w Suską, i na rogu
potrącił
Cegiełkę.
Gosposia spojrzała z niedowierzaniem.
 Co ci siÄ™ zgadza?
 Wszystko. To, że był volkswagen, to, że jechał szybko, bo się spieszył, i to,
że wyjechał właśnie z Walecznych.  Chwycił gosposię za ręce i okręcił ją
wokół
siebie.  Pani jest najwspanialszą osobą pod słońcem.
 A daj że mi spokój!  wołała śmiejąc się.  Przestań, bo mi się w głowie
zakręci! Uspokój się, na litość boską.
Chłopiec zatrzymał się.
 Jeszcze jedno  zapytał poważnie.  Czy zna pani dokładny adres?
 Nie znam, ale wiem, gdzie to jest, bo byłam raz u tej pani. To blisko rogu
Walecznych i Francuskiej. Obok domu w którym podnoszą oczka. Na
dole jest
wywieszka.
 Jakie oczka, pani Teciu?
 No jakie? Takie, co lecą w pończochach, a potem się je zarabia.
 Znajdę bez pudła  rzucił uradowany.  Lecę zawiadomić wiarę.
Gosposia kręciła głową.
 Co się stało z tym chłopcem. Zmienił się nie do poznania.
 Brawo, Julek  powiedział Tolek Banan, gdy Seratowicz zdał mu sprawę
ze swego odkrycia.  Zdobyłeś niezwykle cenne informacje. Musimy być jed-
nak ostrożni, żeby znowu nie było wsypy, jak z tym doktorem. Proponuję, żebyś
sam przeprowadził delikatny wywiad. Trzeba pokręcić się przy tym domu, za-
pytać chłopców, czy wiedza coś o kradzieży samochodu, wysondować, kto to są
ci ludzie, u których był ten facet, któremu świsnęli volkswagena. Jeżeli zdobę-
dziemy dalsze wiadomości, które nas upewnią, że można prowadzić akcję w
tym
127
kierunku, to wtedy ruszymy na całego. W każdym razie jest to jedyna poważna
informacja od trzech dni...
Julek wyszedł z meliny z Karioką. Zdecydował wykorzystać moment chwi-
lowego sukcesu. Nie jest już ostatnim patałachem, maminsynkiem, na którego
patrzyli z politowaniem. Przecież sam Tolek Banan pochwalił go i jednocześnie
powierzył mu niezwykle trudne zadanie.
Trzeba się wreszcie zdecydować i zaprosić Kariokę do kina. Właśnie w kinie
 Sawa" na Saskiej Kępie idzie znakomity western z Jamesem Stewardem i Joh-
nem Waynem. Raz kozie śmierć. Cegiełka ma rację. Trzeba postępować zdecydo-
wanie i po męsku.
Kiedy znalezli się w głównej alei parku Skaryszewskiego, Julek chrząknął
znacząco, przejechał palcami przez gęste włosy i powiedział głośno:
 Słuchaj, Karioka, już od dłuższego czasu mam zamiar...
Dziewczyna roześmiała się wesoło.
 Coś ty dzisiaj taki poważny? Zaczynasz, jakbyś odpowiadał na lekcji.
Znakomicie obmyślony plan rozsypał się w jednej chwili. Julek spąsowiał,
czuł, że mu nagle zaschło w gardle i nie może wydobyć głosu.
 No, wal, nad czym się namyślasz?  zachęcała go dziewczyna.
Przełknął ślinę i doznał takiego uczucia, jakby mu język ucięto. Należało jed
nak coś powiedzieć.
 Właśnie...  wydusił z wielkim trudem  od dłuższego czasu... zasta
nawiam się, czyby nie zrobić Cegiełce jakiegoś prezentu.
 Zwietny pomysł, tylko co chcesz mu dać? Masz tyle fantastycznych rzeczy,
możesz mu coś zanieść do szpitala.
 Tak  powiedział zaciskając z rozpaczy zęby.
 Albo mógłbyś mu choćby pożyczyć  ciągnęła  ten japoński
odbiornik
tranzystorowy.
 Już mu proponowałem. Powiedział, że na tej sali nie wolno słuchać radia.
A w ogóle...
 W ogóle co?
 A nic  wybąknął  tak sobie coś pomyślałem.
Myślał o Karioce. Szła obok niego smagła, wesoła, powabna. Widział jej twarz
złotą od opalenizny, jej zielone oczy, błyszczące i jakby zdziwione, dławił się
w bezsilnej rozpaczy. Nie potrafił nawet złożyć swobodnie prostego zdania i zdo-
być się na odwagę, by zaproponować jej pójście do kina.
Karioka tymczasem stąpała lekko, myśląc już o czym innym.
 Wiesz  powiedziała po chwili  dostałam kartkę od tego marynarza ze
Szkoły Morskiej. Jest teraz w Libanie.
 W Libanie  mruknął ponuro Julek. Zamroczyło go. Był pewny, że gdyby
spotkał teraz tego marynarza, to rzuciłby się na niego z pięściami.
128
 Pisze, że bardzo tęskni. A na tej pocztówce był stary bazar arabski. Brodaci
Arabowie i żebracy. Zmieszne, co?
 Co ma być śmieszne?
 A wszystko. A najśmieszniejsze, iż on nie wie, że mi się podoba Tolek
Banan.
 Przecież on nawet nie wie, kto to jest Tolek Banan.
 Myślisz, że oni tam nie czytają polskich gazet?
 Arabskie  powiedział z przekąsem.
Szli chwilę w milczeniu. Julek wbił wzrok w ziemię i do bólu zaciskał pięści.
Nie mógł sobie wybaczyć, że nie wykorzystał tak znakomitej sytuacji. Karioka
niczego się nie domyśla. Gdyby przynajmniej wiedziała, jak bardzo mu na niej
zależy. Gdyby powiedziała chociaż jedno ciepłe słowo. A ona tymczasem wyjeż-
dża z tym marynarzem. Znienawidził go, a przez niego wszystkich marynarzy.
Marynarz, wielka rzecz. Tolek Banan to co innego. Tolek pokazał, co potrafi. Jest
sławny, a przede wszystkim nie zwraca uwagi na Kariokę. Traktuje ją jak chłopca,
ba, może nawet jest wobec niej bardziej wymagający.
Nie spostrzegł, kiedy doszli do ronda Waszyngtona. Karioka zatrzymała się.
 To cześć.
 Cześć  odparł smutnie.  Spotkamy się jutro rano. Zadzwonię, pójdzie
my razem na zbiórkę.
 Dobra.  Naraz dziewczyna zrobiła taki gest, jakby sobie coś przypomnia
ła.  Julek, słuchaj, w  Sawie" jest fantastyczny western z Johnem
Waynem...
 Iz Jamesem Stewartem  dodał.
 Tak. Może byśmy się razem wybrali?
Chwilę stał jak ogłuszony.
 Co cię tak zamurowało?  zapytała śmiejąc się.
 A nic, nic  powiedział szybko.  To świetnie, bo właśnie chciałem ci
zaproponować...
 Masz bilety?
 Nie, ale kupię dla nas obojga. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl