[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tuzjazmu i zaraz zadzwoniła do ojca.
- Byłaś chyba trochę nieswoja w sobotę - zauwa­
żył na początku rozmowy.
- No cóż, to nie było najszczęśliwsze wydarzenie
roku.
- Rzeczywiście - przyznał David. - I zdarzyło
się coś jeszcze - dodał ze smutkiem. - Twój stryj
wyprowadził się z domu i zamieszkał ze swoją se­
kretarką.
- Ojej, biedna ciocia Susan -jęknęła Cat.
- Chyba mu zupełnie odbiło - stwierdził ojciec.
- Żeby w ten sposób potraktować tak wspaniałą
kobietę jak Susan.
- Uważasz, że wypada ci go krytykować? - zapy­
tała ostro Cat.
- Tych dwóch sytuacji nie da się porównać - za­
protestował David. - Twoja matka ma nieznośny
charakter. Na Boga, dziecko, przecież mieszkałaś
z nami. Widziałaś, co się dzieje. Nie sposób z nią
wytrzymać.
- Owszem, ale to było bardzo dawno temu i może
czas, żebyście się przestali nawzajem obwiniać i za­
częli żyć przyszłością. A propos, rozmawiałeś z cio­
cią Susan?
- Tylko przelotnie. Szczerze mówiąc, czułem się
niezręcznie. Ona sama też nie była zbyt rozmowna,
ale naturalnie ofiarowałem się, że pojadę ją odwie­
dzić. A może byłoby lepiej, gdybyś ty do niej poje­
chała? Kobiety lepiej się rozumieją...
- Moim zdaniem ciocia w tej chwili potrzebuje
trochę czasu i przestrzeni, żeby jakoś się z tym
uporać, bez ingerencji i prób pomocy ze strony krew­
nych jej męża, choćby mieli jak najlepsze chęci.
- To raczej ostra ocena - zaprotestował David.
-. Zawsze bardzo ceniłem Susan i byłem do niej
przywiązany.
- Oczywiście - rzekła Cat uszczypliwie. - I nie
bez powodu. Ostatecznie wychowywała twoją jedyną
córkę.
Po drugiej stronie zaległa długa cisza, po czym
David powiedział ponurym głosem:
- Dziękuję, że mi o tym przypomniałaś, Cat.
- I położył słuchawkę.
Nie powinnam była tego mówić, pomyślała Cat,
zamykając komputer. I to może ja powinnam się
postarać żyć do przodu. To tylko dowodzi, jaki jest
stan moich nerwów i jak niepewnie się czuję. Nie
wiem, jak się z tym uporać. Jeszcze chwila, a stanę się
opryskliwa dla klientów. Muszę uważać. I skupić się
na pracy. Takie życie wybrałam. Koniec, kropka.
Na progu pojawiła się Dorita z księgowości.
- Wybieramy się do winiarni. Pójdziesz z nami?
- Ledwo żyję po weekendzie.
- Więc właśnie tego ci trzeba - oznajmiła wesoło
Dorita. - Cindy i Megs mają ochotę na szampana.
- Dobry pomysł - powiedziała Cat, wkładając
żakiet. - A co świętujemy?
- Początek nowego tygodnia pracy - wzruszyła
ramionami Dorita. - I to, że Megs poznała nowego
faceta i twierdzi, że to ten właściwy. Każdy pretekst
jest dobry!
Cat nie zamierzała długo zabawić w winiarni, ale
perspektywa powrotu do pustego mieszkania i roz­
pamiętywania nie była zachęcająca. Poza tym jako
dyrektorka jednego z wydziałów firmy powinna pod­
trzymywać kontakty towarzyskie z niższymi rangą
koleżankami. Wszystkie były utalentowane, bardzo
pracowite i lojalne. Należało im się trochę odpoczyn­
ku i przyjemności. Z nich wszystkich tylko Cat
musiała wziąć jeszcze pracę do domu.
Udało im się zająć ostami wolny stolik w zapeł­
niającej się szybko winiarni i Cat postawiła dziew­
czynom butelkę szampana. Na początku rozmowy
toczyły się wokół pracy, ale potem przeszły na tema­
ty bardziej osobiste.
- Jak było na weselu kuzynki? - zagadnęła Megs,
przekrzykując gwar. - Poznałaś jakichś fajnych fa­
cetów?
- Całe mnóstwo - odparła Cat. - Niestety wszys­
cy byli z równie fajnymi babkami.
Miała nadzieję, że to wyczerpie temat, ale wnet się
okazało, że tak łatwo się nie wywinie. Cindy miała
wyjść za mąż w przyszłym roku i wypytywała o hotel,
jego położenie, ofertę i ceny, a Megs z błyszczącymi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl