[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Aadnie ci w koronie  oznajmiła.
Ktoś na schodach do budynku wykrzyknął imię Nicole, więc wstała i osłoniła oczy,
wpatrując się w drzwi wejściowe.
 To Isabelle.  Zerknęła na Allie, która właśnie poprawiała kwietną koronę.  Pójdę
sprawdzić, czego chce.
 Przyzwalam.  Allie nie wychodziła z roli.  Podążaj tam, lecz przybądz rychło zdać
sprawę.  Gdy Nicole odeszła w pośpiechu, Allie zawołała za nią:  Przekaż Isabelle, że muszę
z nią porozmawiać!
Najwyrazniej ani Nicole, ani Isabelle jej nie usłyszały. Obie weszły do budynku, a gdy
drzwi się za nimi zamknęły, ochroniarz zajął swoje miejsce i z uwagą rozejrzał się po terenie
szkoły.
 Dlaczego Isabelle nie chciała się ze mną widzieć?  zastanawiała się Allie.  Jest zbyt
zajęta rozmowami o broni i Nathanielu?
Położyła się na trawie i zaczęła zastanawiać, co dalej. Mogła pobiec za nimi i nalegać,
żeby Isabelle wyjaśniła, co się, do cholery, dzieje. Naprawdę mogła to zrobić.
Nie ruszyła się jednak z miejsca. Na pewno był jakiś powód, dla którego Isabelle
zmuszała ją do czekania.
 CoÅ› siÄ™ tutaj dzieje .
W końcu dopadło ją wyczerpanie związane z wydarzeniami ostatnich dwudziestu
czterech godzin i w ciepłych promieniach słońca poczuła, że ciążą jej powieki. Miękka trawa
łaskotała jej nagie łydki, w oddali słychać było okrzyki Lucasa i Zoe, którzy grali w piłkę. Ciche
brzęczenie pszczół na pobliskiej rabatce zapewniało kojący szmer w tle.
Może na chwilę zapadła w sen, a może nawet nie minęła minuta, gdy nagle coś zasłoniło
słońce. Allie otworzyła oczy i ujrzała nad sobą wzrok Cartera.
6
 Carter& ? Co jest?  Momentalnie oprzytomniała.
 Nie mogę w to uwierzyć  powiedział.  Ty cholerna kretynko. Jak można być tak
głupim? Po cholerę wróciłaś?
 Hej!  zaprotestowała.  To znaczy& co?  Niezdarnie podzwignęła się z miejsca.
 Wyjechałaś i byłaś wolna. Jak mogłaś wrócić? Po co?
Wydawał się jednocześnie wściekły i szczerze zdumiony, jakby zrobiła coś wyjątkowo
idiotycznego.
Allie od razu się najeżyła.
 Nie wiesz, co tam się działo, Carter. Nie miałam wyboru. A tak w ogóle, czyżby  witaj
z powrotem wyszło z mody?
Puścił jej uwagę mimo uszu.
 Doprawdy?  wycedził z ironią.  Nie mogłaś uciec? Przecież w tym celujesz, prawda?
W ucieczkach. Więc dlaczego nie uciekasz, kiedy powinnaś?
To zabolało. Krew napłynęła do policzków Allie.
 Wróciłam, bo nie było tam bezpiecznie  odparła.  I tyle. Nie dlatego, że chciałam& 
 cię zobaczyć  & być tutaj.
Jej słowa go nie uspokoiły.
 Rozejrzyj się wokół, Allie.  Wyciągnął rękę i zamaszystym gestem wskazał spokojny
teren, niemal pusty budynek szkoły i muskularnych ochroniarzy, spacerujących przy obrzeżach
trawników.  Czujesz się teraz bezpieczna? Bo nie jesteś. Tam mogłaś przynajmniej uciekać, tu
znalazłaś się w klatce.
Allie chciała się z nim wykłócać i oznajmić, że bardzo się myli, ale czy nie to samo czuła
przez cały ranek i na zebraniu? Niepewność, powątpiewanie w sens stawiania oporu
Nathanielowi oraz poddawania siÄ™ nieustannej obserwacji ochroniarzy.
Straciła wolę walki.
 Słuchaj, Carter, od miesięcy nie robię nic, tylko uciekam.  Zaczynała ją boleć głową,
więc potarła ręką czoło.  Tam wcale nie było bezpieczniej. Nathaniel mnie znalazł. Było& zle.
W jego oczach pojawiła się iskierka zdumienia i troska. Zatem nie wiedział, co zaszło.
I zależało mu na niej.
 Nie wiem, czy jestem tu bezpieczna, czy nie  ciągnęła.  Szczerze w to wątpię.
Nigdzie nie jestem bezpieczna, ale ty też nie. Więc może powinieneś mniej przejmować się mną,
a bardziej sobą. Poważnie, Carter&  Jej spojrzenie prześliznęło się po jego wystających
kościach policzkowych i podkrążonych ze zmęczenia oczach.  Co się z tobą dzieje? Wyglądasz
beznadziejnie.
Natychmiast spojrzał na nią zimno i cofnął się o krok.
 Co się ze mną dzieje?  powtórzył.  Nic. Jestem jedynym uczciwym człowiekiem,
jakiego znasz. Masz trawę we włosach.
Po tej dziwacznej serii uwag odwrócił się i odszedł pośpiesznie, czubkami butów
rozrzucając wokół ziemię.
Patrząc na niego, Allie ostrożnie sięgnęła do włosów i znalazła wianek ze zwiędłych
stokrotek od Nicole.
 To wcale nie trawa  mruknęła, chociaż Carter był za daleko, aby ją usłyszeć.  To
korona.
Zanim nadeszła pora kolacji, Allie darowała sobie robienie dobrej miny do złej gry i była
otwarcie przygnębiona. Może zbyt długo przebywała z dala od szkoły, aby wrócić i zachowywać
się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Odnosiła wrażenie, że pod jej nieobecność życie w Cimmerii
trwało dalej i samo wypełniło lukę, którą po sobie pozostawiła.
Z wahaniem przeszła do jadalni. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak
zawsze. Pokój oświetlały świece, a stoły były zastawione w tradycyjny sposób: kryształowe
kielichy i masywne srebrne sztućce na białych obrusach. Było tu jednak prawie pusto. Uczniowie
bez trudu mieścili się przy pięciu okrągłych stołach, a nauczyciele i ochroniarze zajmowali cztery
następne.
Kolacje w Cimmerii zazwyczaj odbywały się przy akompaniamencie nieustannych
donośnych rozmów i śmiechów. Dziś jednak panowała tu atmosfera przygnębienia. Ludzie gadali
ze sobą, ale brakowało im energii i żywiołowości.
Zauważywszy, że Nicole i Zoe siedzą razem z Lucasem i Katie, Allie ruszyła w ich
kierunku.
 Cześć, Allie.  Katie uśmiechnęła się do niej jak do bliskiej przyjaciółki.  Witaj
z powrotem.
 Cześć  wymamrotała Allie bez entuzjazmu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl