[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Za co?
- Za twoich współplemieńców.
- Jakich współplemieńców?
- O to właśnie się ciebie pytam - powiedział McKie. - Chcę wiedzieć, ilu ich
sprzedałeś, ile Abnethe ci zapłaciła i dokąd ich zabrała.
- Nie mówi pan poważnie!
- Nagrywam tę rozmowę - powiedział McKie. - Za chwilę połączę się z waszą
Zjednoczoną Radą Plemion, puszczę im to nagranie i zaproponuję, żeby sami się tobą
zajęli.
- Wyśmieją pana! Jakie dowody może pan...
- Mam twój własny winny głos. Zrobimy analizę poligrafową wszystkiego, co
powiedziałeś i wyślemy radzie, razem z nagraniem.
- Poligraf? Co to takiego?
- To urządzenie, które analizuje najdrobniejsze różnice w tonie i intonacji głosu i
określa, kiedy mówi się prawdę, a kiedy kłamie.
- Nigdy nie słyszałem o takim urządzeniu!
- Agenci BuSabu używają wielu urządzeń, o których prawie nikt nie słyszał -
powiedział McKie. - A teraz daję ci jeszcze jedną szansę. Ilu współplemieńców sprzedałeś?
- Czemu pan mi to robi? Co jest takiego ważnego w Abnethe. że depcze pan po
podstawowych zasadach uprzejmości międzyrasowej, odmawia mi prawa do...
- Staram się uratować ci życie - powiedział McKie.
- I kto teraz kłamie?
- Jeżeli nie uda nam się znalezć i powstrzymać Abnethe - powiedział McKie - to umrą
prawie wszystkie istoty myślące w całym wszechświecie, może z wyjątkiem kilku
noworodków. A bez pomocy dorosłych i one będą bez żadnych szans. Masz na to
moje słowo.
- Przysięga pan?
- Na jajko mojego ramienia.
- Ooooo - jęknął Palenki. - Wie pan nawet o jajku?
- Za chwilę wymówię twoje imię i zmuszę cię do najpoważniejszej przysięgi.
- Przysiągłem już na ramię!
- Ale nie na jajko ramienia.
Palenki opuścił głowę. Wyrastające z niej jedyne ramię wiło się jak ranny wąż.
- Ilu sprzedałeś? - zapytał McKie.
- Tylko czterdziestu pięciu - syknął Palenki.
- Tylko czterdziestu pięciu?
- Przysięgam! Ani jednego więcej! - przerażenie Palenki wywołało pojawienie się w
kącikach jego oczu błyszczących kropli tłustego potu. - Ona zaoferowała takie warunki!
Wzięła jedynie ochotników. Obiecała jajka bez ograniczeń!
- Rozród bez ograniczeń? - spytał McKie. - Jak to możliwe?
Palenki rzucił lękliwym wzrokiem w kierunku Bildoona, siedzącego z przygnębionym
wyrazem twarzy za biurkiem.
- Powiedziała tylko, że znalazła nowe światy poza jurysdykcją Konfederacji.
- Jak odbyła się transakcja?
- Przyszedł do nas jeden Pan Spechi.
- I co?
- Zaproponował mojemu plemieniu zyski z dwudziestu planet przez sto
standardowych lat.
- Fiuuu - gwizdnÄ…Å‚ ktoÅ› za plecami McKie'ego.
- Gdzie i kiedy odbyła się transakcja? - spytał McKie.
- W domu moich jajek, rok temu.
- Stuletnie zyski - mruknął McKie. - Bezpieczna zapłata. Ani ty, ani twoje plemię nie
przetrwacie nawet ułamka tego czasu, jeżeli Abnethe powiedzie się jej plan.
- Nie wiedziałem, przysięgam, że nie wiedziałem. Co ona chce zrobić?
- Czy masz jakiekolwiek pojecie, gdzie mogą być te jej światy? - spytał McKie,
ignorujÄ…c pytanie Palenki.
- Przysięgam, że nie wiem. Proszę przynieść ten poligraf a udowodnię, że mówię
prawdÄ™.
- Nie ma żadnego poligrafia dla twojej rasy - powiedział McKie.
Palenki przyglądał mu się przez chwilę.
- Niech ci zgnijÄ… wszystkie jajka - zaklÄ…Å‚.
- Jak-wyglądał ten Pan Spechi? - spytał McKie.
- Odmawiam współpracy!
- Zabrnąłeś już za daleko - powiedział. McKie. poza tym mam dla ciebie propozycję
nie do odrzucenia.
- JakÄ… propozycjÄ™?
- Zapomnimy, że przyznałeś się do winy, jeżeli będziesz z nami współpracował.
- Znowu mnie próbujecie oszukać! - warknął Palenki.
- Może lepiej połączmy się z radą Palenków - powiedział McKie do Bildoona - i
złóżmy im pełny raport.
- Chyba masz rację - odparł Bildoon.
- Czekajcie! - zawołał Palenki. - Skąd mogę wiedzieć, czy wam można ufać?
- Nie możesz - odpowiedział McKie.
- Wiec nie mam wyboru?
- Nie masz.
- Niech ci zgniją wszystkie jajka, jeżeli mnie oszukasz.
- Co do jednego - zgodził się McKie. - Jak wyglądał ten Pan Spechi?
- Był utrwalony w fazie osobowości - odpowiedział Palenki. - Widziałem blizny.
Pochwalił się tym, żeby mi pokazać, że można mu ufać.
- Jak wyglądał?
- Wszyscy Pan Spechi wyglądają tak samo. Nie wiem... ale blizny były fioletowe.
Pamiętam to dobrze.
- Wiesz, jak się nazywał?
- Cheo.
McKie rzucił wzrokiem na Bildoona.
- To imię sugeruje nowe znaczenie dla starych pomysłów - powiedział Bildoon - w
jednym z naszych bardzo, bardzo starych dialektów. To oczywiście przybrane imię.
McKie zwrócił się do Palenki.
- Sporządziliście jakąś umowę? - spytał.
- UmowÄ™?
- Kontrakt... gwarancje! Jak ci zagwarantował zapłatą?
- Acha. Mianował wskazanych przeze mnie współplemieńców zarządcami na
wybranych planetach.
- Sprytnie - powiedział McKie. - Zwykłe umowy o pracę. Trudno by się w tym
dopatrzyć czegoś podejrzanego, a jeszcze trudniej by to udowodnić.
McKie wyjął z kieszeni marynarki narzędziownik, wydobył z niego aparat
holograficzny, ustawił go na naświetlanie, dokonał selekcji obrazu. W powietrzu obok
Palenki pojawił się zarejestrowany przez strażnika Wreava obraz ze skokwłazu w Arbuzie.
McKie wolno obrócił go dookoła, dając Palence możliwość zobaczenia twarzy Pan Spechi z
każdej strony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl