[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sięgnąć po strzelby.
Czy nie byłoby korzystniej napaść najpierw na karawanę, która ma dostarczyć
wydobytą na pustyni broń?
Jak sobie to wyobrażasz? Czy wiesz, gdzie jej szukać i jaką drogą będą wracać? Aby
to ustalić musielibyśmy naszych ludzi podzielić na dwadzieścia grup zwiadowczych i wtedy
narażamy się na niebezpieczeństwo przedwczesnego odkrycia przez Beni Sallah. Nie, te
strzelby nam i tak nie przepadnÄ…, dostaniemy je wraz z innymi Å‚upami.
A jeżeli kalifah z bronią jeszcze nie dotrze do Beni Sallah do czasu naszego ataku?
Wtedy wejdziemy w posiadanie tych karabinów tym bardziej. Będziemy oczekiwać na
karawanę w dnarze Beni Sallah. Nie umknie nam ani jeden człowiek.
Obyś miał rację. Na Allacha! Jeszcze nigdy nie zdobyliśmy takich łupów.
O tak, pustynia zatrzęsie się od krzyków przerażenia naszych wrogów, a w oazach
Beni Sallah będą płakać i zawodzić kobiety. Już nigdy to plemię nie powstanie po tej klęsce.
A my dodał Amram, my będziemy najbogatszym plemieniem wśród
mieszkańców piaszczystej równiny. Gdyby Beni Sallah wiedzieli, że tu tkwimy! Ale chodz!
Pokażę ci, gdzie chciałbym postawić straże.
Szejk oddalił się ze swoim sprzymierzeńcem, a my mogliśmy opuścić naszą niewygodną
kryjówkę. Beduin zaczerpnął głęboko powietrza. To, co usłyszał, poruszyło go bardzo.
Czy słyszałeś dokładnie, co mówili? zapytałem.
Allah il Allah! Czy wiesz, co chciałbym teraz uczynić?
Mogę sobie wyobrazić! Miałbyś ochotę popełnić olbrzymie głupstwo.
Czy uważasz za głupstwo podążyć teraz za tymi dwoma i dać im zakosztować naszych
noży?
O tak. Zdradzilibyśmy tym swoją obecność. A wtedy Beni Suef na pewno zmieniliby
plan ataku na waszą oazę, bo wiedzieliby, że coś podejrzewacie. Być może wróciliby do
swojego duaru a potem czekaliby na korzystniejszą okazję wciąż myśląc o zemście. Czy
byłoby to korzystne dla twojego plemienia? Pozwól więc im obu odejść i chodz ze mną.
Byłem już co najmniej tuzin razy na zwiadach, nie w państwach Orientu, ale wśród
mieszkańców Dzikiego Zachodu i muszę przyznać, że nigdy nie poszło mi tak łatwo jak
dzisiaj.
Nie było nawet mowy o prawdziwym zakradaniu się i czołganiu. Nie, szejk przybył sam
na miejsce, gdzie znalazłem się przypadkowo i powiadomił mnie o całym planie wyprawy z
taką dokładnością, że więcej nawet nie chciałem wiedzieć. Znałem więc dokładnie zamiary
wroga i mogłem przedsięwziąć wszelkie środki ostrożności i obrony. To spotkanie było
rzeczywiście szczęśliwym zrządzeniem losu. Czy był to przypadek?
Moi czytelnicy wiedzą, że nie wierzę w przypadki; każda myśl i każdy czyn pociąga za
sobą skutki. Ludzie, którzy chcą swoich bliznich skrzywdzić, kierowani swoim sumieniem
mówią o swych złych zamiarach właśnie wtedy, gdy raczej powinni milczeć. Trzeba więc
tylko mieć otwarte uszy i ofiarować swą duszę dobru, aby mógł zdarzyć się przypadek" lub
inaczej szczęśliwe zrządzenie losu".
* * *
Przemykaliśmy teraz w stronę naszych wielbłądów tak szybko, jak tylko było to możliwe
w ciemności nocy. Oczywiście, ominęliśmy Córki Wiatru, bo tam udał się szejk ze swoim
zięciem. Skręciliśmy więc bardziej na prawo.
Chcą więc na nas napaść idąc pieszo szepnął mój towarzysz wyprawy bardzo
przejęty podsłuchaną rozmową. Mamy więc okazję, aby zdeptać ich kopytami naszych
zwierząt. Mam nadzieję, że ty też jesteś zdania, że powinniśmy pozwolić im podejść
możliwie blisko obozu.
To byłby błąd. Nie stratujemy ich też, a przyjmiemy ich również pieszo.
Niemożliwe!
Sam pomysł walki w otwartym polu pieszo, był dla Beduina czymś niesamowitym. Gdy
nie siedzą bowiem w siodle, czująjsię nieporadni. Uspokoiłem go: jjfafs&s.
Nie martw się. Najpierw zbierzemy się na naradzie fiwftedy okaże się, czyj plan jest
najlepszy. Chodz! szfin.
Poznaliśmy wkrótce po układzie bezładnie leżących skał, że Córki Wiatru zostały daleko
w tyle a my posuwaliśmy się teraz wzdłuż brzegu pustyni, aż dotarliśmy do oczekujących nas
wspólników. Nie spodziewali się nas tak szybko i byli żądni usłyszeć o wynikach naszego
zwiadu. Opowiedziałem krótko o tym, co podsłuchaliśmy. Pózniej wsiedliśmy na wielbłądy,
które przez tę godzinę mogły już sobie trochę odpocząć.
Wracaliśmy. Po chwili na niebie, po zachodniej stronie zobaczyłem jasną, żółtawą plamę.
To zjawisko było dla mnie czymś tak nieznanym, że chciałem się dowiedzieć, czy nie jest to
żaden zły omen.
O nie! odrzekł Beni Sallah. Przeciwnie, to dobry znak. Ten jasny punkt to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]