X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ale i całkiem niezłym muzykiem. Praktycznie nie mogę zrezygnować z
żadnego, jeżeli nie chcę zawalić roboty.
A myślał tutaj o swoim zespole.
- Ależ nikt od ciebie tego nie wymaga - zapewnił Silvers prawie serdecznie. -
Faust ma pozostawać pod twoją opieką. U ciebie jest przynajmniej bezpieczny. I u
mnie jest bezpieczny. Co znaczy, że my obaj zapewniamy mu najlepszą opiekę. Więc
podzielimy się nim. Przy czym mogę ci zagwarantować, że będzie do twojej
dyspozycji podczas każdej wyznaczonej godziny ćwiczeń twojego zespołu.
Ken McKellar stał z Silversem przy wewnętrznej bramie i myślał w
najwyższym skupieniu nie szczędząc na to czasu. Po czym powiedział zadumany: -
Zdaje się, że ten Faust jest dla ciebie wiele wart. Co?
- A co byś powiedział na dwanaście butelek whisky, wyleżakowanej whisky,
oczywiście. Do tego trzy skrzynki słodyczy - dla twojej, i naszej również,
przyjaciółki, siostry przełożonej.
- Niezle - przyznał starszy sierżant zwlekając jednak z odpowiedzią.
- A może bardziej zależy ci na kilku instrumentach? Nowiusieńkich.
Najlepsza robota prosto ze Szkocji. Mógłbym je dostarczyć - zarówno kobzy jak i
bębny. Powiedzmy trzy sztuki - po trzy sztuki każdego instrumentu.
- Brzmi to cholernie wielkodusznie, Sid - stwierdził McKellar pod wrażeniem.
- Twoja propozycja wychodzi naprzeciw moim szczególnym życzeniom. Bo
chciałbym powiększyć mój zespół.
- Zrób to, Ken! - odparł Silvers z entuzjazmem. - Rozszerz swoje
stowarzyszenie - dla dobra muzykalnej części ludzkości.
- Wszystko porobiło się cholernie skomplikowane - wyznał Ken McKellar
zatroskany. - I to w ciągu jednej nocy. Dotychczas wszystko było jasne, przejrzyste i
uporządkowane - i nagle każdy się miesza w nie swoje sprawy. Każdy zgłasza swoje
specjalne życzenia. Przypomina mi to walki kogutów. Krótko i węzłowato, Sid -
okazało się, że jest tu kupa niewrażliwych na muzykę ludzi. Z tobą na czele, mój
przyjacielu.
- Musisz się do tego przyzwyczaić - zalecił Silvers. - Ten teatr, który się tutaj
urządza, może być jedynie skromnym początkiem. Zdaj się na mnie, Ken - możesz na
tym jedynie zyskać.
- No dobrze, Sid - będziesz miał swoich wybranych ludzi, nawet jeżeli będę
musiał rozłożyć na części pierwsze całą niemiecką komendanturę obozu, a z
Turnerem urządzić publiczne walki bokserskie. Powierzę ci nawet mojego Fausta,
najlepszego człowieka w moim zespole. Ale jeżeli ci zwieje, to niech Bóg ma cię w
swej opiece.
- Spokojnie, zachowamy go dla siebie. Będę na niego uważał jak na swój
portfel. A jeżeli mnie rozczaruje, to jeśli o mnie chodzi, może grać już do końca życia
na kobzie w twojej drużynie.
- Czego od niego oczekujesz? Jakiegoś numeru cyrkowego?
- Chcę się wreszcie dowiedzieć, czy jest człowiekiem, za jakiego go uważam
lub też jestem zmuszony uważać, po tym wszystkim, co do tej pory nawyprawiał.
***
- Witam serdecznie! - zawołał pułkownik Nelson i podszedł do pułkownika
Schwerina. - Cieszę się, że przyjął pan moje zaproszenie.
- Uważałem je za zobowiązujące polecenie - odparł trochę sztywno przybysz.
- Ależ, szanowny panie, proszę bez tej ceremonialności.
Pułkownik otworzył drzwi do swojego pokoju służbowego szerokim,
zapraszającym gestem.
- Traktuję to nasze tutaj spotkanie jako prywatną, ludzką rozmowę.
Powiedzmy w cztery oczy, jeśli pan woli, między oficerami, o ile to panu odpowiada.
Pułkownik von Schwerin odziany był w swój pedantycznie czysty, ale już
mocno pognieciony i zużyty mundur letni. Z trudem oparł się tej skoncentrowanej
uprzejmości. Usztywnił się, ułożył swoją twarz wojownika w szacowne fałdy i
poruszając się kanciasto zajął miejsce w przygotowanym dla niego fotelu.
- Co mogę panu zaproponować, panie pułkowniku? - zabrzmiał uprzejmy głos
pułkownika Nelsona. - Lekkie jak piórko wino mozelskie z Traben-Trarbach, z
winnicy niejakiego doktora Melsheimera, o ile znane jest panu to nazwisko?
Pułkownik Hennig von Schwerin-Sommershausen uważał za stosowne skinąć
jedynie potakująco głową. Usiłował przy tym myśleć o ważnych sprawach,
pomysłach i problemach zasadniczych, które chciał omówić z brytyjskim
komendantem. Na co się wspólnie z majorem Rossbergiem i kapitanem M�ller-
Wipperem przygotował. Lecz pułkownik Nelson odwodził go od tego bardzo
skutecznie.
- Niestety nie udało mi się zdobyć niemieckich cygar przedwojennej jakości -
powiedział Nelson z żalem. - Za to, za pół godziny, zostaną nam zaserwowane
kanapki. Odpowiada to panu?
Pułkownik von Schwerin był pokonany, ale usiłował jeszcze rozprawić się po
męsku z tym wzruszeniem. Starając się o rzeczowość powiedział: - Chętnie
skorzystam z okazji porozmawiania z panem o pewnych budzących podejrzenia
zajściach w tym obozie.
- Panie pułkowniku, ależ ja pana proszę! - odparował pułkownik z
serdecznością, przed którą nie ma ucieczki. - Uwarunkowania konkretnej sytuacji to
jedna sprawa, a pewna ponadczasowa gotowość porozumienia między sprawdzonymi
oficerami - druga. Nie uważa pan, pułkowniku?
- Definicja jak najbardziej do przyjęcia. Bardzo zgrabna - naprawdę. Chodzi
jedynie o to, by zrobić z niej jak najlepszy użytek.
- A czyż tak się nie dzieje? - zapytał Nelson z dyskretnym uśmiechem. -
Chciałbym zapytać, czy pan też walczył pod El Alamein?
- Pan także? - zapytał z nadzieją von Schwerin.
On także! Wyglądało to tak, jakby się szukali i odnalezli. Braterstwo broni. I
choć po przeciwnych stronach, to jednak towarzysze walki - dzięki przeżyciom
pozostającym ze sobą w ścisłym związku.
- Przypomina pan sobie jakieś szczegóły? - chciał natychmiast dowiedzieć się
pułkownik Nelson.
- Każdy najmniejszy.
- Czy akcję dywizji pancernych też?
- Niestety tak! - potwierdził pułkownik. - Ponieważ wprowadzenie do akcji na
pustyni ciężkich czołgów uważam za absurdalne. I zawsze tak uważałem.
Ostrzegałem, że utkną w piasku. Osobiście zwróciłem na to uwagę Rommla.
- A ja Montgomery ego!
Spojrzeli na siebie - i było tak, jakby dopiero teraz się dobrze poznali. Kiwnęli
do siebie porozumiewawczo głowami i podnieśli szklanki.
- To jest nasz temat - powiedział pułkownik Nelson z nieoczekiwanym
ożywieniem. - Strategia i taktyka pod El Alamein. Powinniśmy się tym dokładniej
zająć. Nie uważa pan?
Pułkownik von Schwerin był tego samego zdania. Przysunął swój fotel bliżej
stołu i tym samym bliżej butelki z mozelskim winem i pudełka z cygarami. Lecz tylko
po to, by zestawić je łącznie ze szklankami na podłogę. Bo na stole pułkownika
została rozpostarta mapa sztabu generalnego z El Alamein w jej punkcie centralnym.
- My zaatakowaliśmy w tym kierunku - powiedział Nelson przesuwając ręką
ze wschodu na zachód po mapie. - A gdzie wy staliście?
***
- Faust? - zapytał Sid Silvers i uśmiechnął się. - Cieszy się pan?
- Z czego, sierżancie?
- Z małej godzinki rozrywki w środku Kairu. I to nie tylko w moim
towarzystwie. Sitah również będzie w tym uczestniczyć. Nie jest pan zachwycony?
- W zasadzie tak, Silvers. Ale pytam się: co pan sobie po tym obiecuje?
- Mniej więcej tyle samo, co pan - nawet jeżeli jest to zupełnie coś innego. Ale
szybko się pan w tym połapie, jak podejrzewam.
Sid Silvers mógł zająć się Faustem, podczas, gdy żądana grupa specjalna
została zarejestrowana i załadowana na ciężarówkę. Nadzorował to jeden z liczącego
dwie do czterech osób grona ścisłych współpracowników sierżanta, tym razem kapral
Copland. Kapral Copland, sportowiec, należał do tych godnych zaufania naganiaczy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl
  • Drogi uĂ„Ä…Ă„Ëťytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.