[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dama z czarujÄ…cym, brÄ…zowym pieprzykiem i nosem niewÄ…tpliwie po plebejsku grantowskim, siedzÄ…ca
przy oknie i usiłująca coś zrobić z mnóstwem koronek i organdyny leżących na jej kolanach, to jego
mała, kędzierzawa i opalona siostra, którą opuścił, gdy miała trzynaście lat? A ten młody człowiek
naprzeciw kredensu to oczywiście Leo; na widok krzepkiego; świetnie wyglądającego, barczystego
młodzieńca Selwyn nagle pomyślał, jak bardzo sam się postarzał. A tam w rogu  ojciec, szczupły, niski,
zupełnie siwy, przeglądający uporczywie gazetę swymi krótkowzrocznymi oczyma. Serce Selwyna zabiło
żywiej. Kochany staruszek! Lata obeszły się z nim łaskawie.
Pani Grant podniosła wyżej wyczyszczoną łyżeczkę i zaczęła uważnie się jej przyglądać.
 Myślę, że ta już tak błyszczy, że zadowoli nawet Margaret Graham. Zamierzam wyłożyć dwa tuziny
łyżeczek do herbaty oraz tuzin tych deserowych. Berto, mam nadzieję, że zawiążesz czerwoną
wstążeczkę na każdej z nich. Ayżeczki Carmodych są identyczne i daję głowę, że pani Carmody
przywłaszczyła sobie dwie z naszych na weselu Jenny Graham. Nie chcę stracić kolejnych. Mój drogi,
czy...
Przerwała nagle, dostrzegłszy w drzwiach swego pierworodnego.
Kiedy zamieszanie wywołane powitaniami wreszcie się skończyło, Selwyn spytał, dlaczego wyjęto
rodzinne srebra.
 Na wesele, oczywiście  powiedziała pani Grant. Wytarła okulary w złotej oprawie i stwierdziwszy,
że nie ma czasu na dalsze łzy i sentymenty, dokończyła:  Ayżeczki nawet w połowie nie wyczyszczone,
a za godzinę trzeba zacząć się ubierać. Berta, jak widzisz, jest zupełnie bezużyteczna  kończy swoją
kreację. Będzie druhną i bardzo to przeżywa.
 Wesele? Czyje wesele?  wtrącił zupełnie oszołomiony Selwyn.
 Lea, oczywiście. Leo żeni się dziś wieczorem. Czy nie dostałeś zaproszenia? Nie doręczono ci go do
domu?
 Podajcie mi krzesło, prędko  powiedział Selwyn błagalnie.  Leo, czy naprawdę zamierzasz
popełnić takie głupstwo w tak młodym wieku? Czy jesteś pewien swojej dojrzałości?
 Sześć stóp wzrostu można interpretować rozmaicie  uśmiechnął się od ucha do ucha Leo.  Ale nie
przejmuj się, przyjacielu. Nie jest tak zle, jak myślisz. Wybrałem godną szacunku, uczciwą dziewczynę.
Trzy tygodnie temu napisaliśmy ci o tym w liście tak klarownie i delikatnie, jak tylko było możliwe.
 Wyruszyłem przed miesiącem. Do dziś włóczyłem się odwiedzając starych kolegów z college'u. Nie
dostałem więc listu. Dobra, już mi lepiej. Nie, siostrzyczko, nie musisz mnie wachlować. A wracając do
tematu: któż jest twoją wybranką, bracie?
 Alice Graham  odpowiedziała pani Grant, mająca zwyczaj mówienia za swoje dzieci, z których
żadne nie odziedziczyło rodowego nosa Carstonów.
 Alice Graham? Ten dzieciak?!  wypalił ogromnie zaskoczony Selwyn.
37
 Proszę, proszę, Sel  warknął Leo  być może my tu w Croyden nie jesteśmy szczególnie
postępowi, ale w miejscu nie stoimy również. Dziewczynki zwykle dorastają gdzieś między dziesiątym a
dwudziestym rokiem życia. Wy, starzy kawalerowie, myślicie, że nikt nigdy nie dorośleje. Skąd w takim
razie siwizna na twoich skroniach?
 Cóż, wiem, że posiwiałem, ale nie sądziłem, że pierwszą osobą, która mi to wytknie, będzie mój
rodzony brat. Teraz, gdy to przemyślałem, przyznaję, że Alice pewnie musiała nieco spoważnieć. A czy
wygląda choć trochę lepiej niż kiedyś?
 Alice to czarująca dziewczyna  powiedziała pani Grant impulsywnie.  Jest piękna, a poza tym
czuła i rozsądna, a te cechy nieczęsto spotyka się razem. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni z wyboru
Lea. Ale naprawdę trzeba się pospieszyć. Wesele rozpoczyna się o siódmej, a jest już czwarta.
 Mamo, czy mogłabyś posłać kogoś po mój bagaż na stację?  poprosił Selwyn.  Na szczęście
wziąłem nowy garnitur, inaczej nie odważyłbym się pójść na przyjęcie.
 Dobrze, a teraz wyłączam się  rzekła pani Grant.  Mężu, zabierz stąd Selwyna, bym nie musiała
tracić czasu na pogaduszki.
W bibliotece ojciec i syn spojrzeli na siebie z radością.
 Tato, to prawdziwe błogosławieństwo widzieć cię w tak dobrej formie. Jestem trochę oszołomiony
tymi wszystkimi zmianami. Berta dorosła, a Leo o krok od ślubu! I to z Alice Graham, o której na razie
nie mogę myśleć inaczej, jak o długonogim, czarnookim, figlarnym chochliku. Mówiąc szczerze, tato, nie
mam ochoty iść na wesele do Wish ton wish. Jestem pewien, że ty też. Nigdy nie lubiłeś niepotrzebnego
zamieszania. Czy nie uda się jakoś wykręcić?
Uśmiechnęli się do siebie, przywołując miłe wspomnienia wielu nudnych, rodzinnych uroczystości,
od których się razem  wykręcili". Ale pan Grant zaprzeczył ruchem głowy.
 Nie tym razem, kochany. Są na świecie rzeczy, od których obyczajny człowiek nie może się
wymówić, a jedną z nich jest ślub jego własnego syna. Może jest to kłopotliwe, ale muszę przez to
przejść. Zrozumiesz jak to jest, gdy sam będziesz miał rodzinę. A przy okazji, dlaczego jeszcze nie
założyłeś własnego gniazda? Dlaczego do tej pory nie zostałem zmuszony do uciążliwego i
niewygodnego obowiązku asystowania na twym ślubie?
Selwyn zaśmiał się z nikłą nutką goryczy w głosie, a czułe ucho ojca natychmiast ją wychwyciło.
 Byłem zbyt zajęty studiowaniem prawa, ojcze. Nie miałem czasu rozglądać się za żoną.
Pan Grant potrząsnął siwą głową.
 To nie jest prawdziwy powód, synu. Przysłowie mówi: Na świecie jest żona dla każdego
mężczyzny; więc jeśli ktoś nie znalazł jej przez trzydzieści pięć lat, to musi być po temu jakiś prawdziwy
powód. Wiesz, nie chcę ci prawić kazań, ale mam nadzieję, że to o czym wspomniałeś, to tylko jedna z
przeszkód, nie najważniejsza i nie wynikająca z jakiegoś samolubstwa czy oziębłości. Być może jeszcze
znajdziesz swoją panią Grant. Jeżeli zamierzasz szukać, dam ci małą radę. Twoja matka to wspaniała
kobieta, Selwynie, wspaniała kobieta. Nie ma gospodyni lepszej od niej, a z finansami radzi sobie
doskonale  lepiej niż ktokolwiek inny. Jest dobrą żoną i matką. Gdybym był młody, zalecałbym się do
niej i ponownie z nią ożenił; tak bym zrobił. Ale pamiętaj, synu, kiedy ty będziesz wybierał sobie żonę,
wez tę z małym, ładnym i zupełnie pospolitym nosem, a nie z nosem arystokratycznym. Nigdy nie żeń się
z kobietą, która ma  rodowy nos.
Dziwnym zbiegiem okoliczności kobieta o rodowym nosie weszła właśnie do biblioteki i
rozpromieniła się w macierzyńskim uśmiechu, widząc ich razem.
 W jadalni czeka mała przekąska, a gdy zjecie, musicie się przebrać. I przyczesz porządnie włosy,
dobrze, kochanie?  zwróciła się do męża.  Selwynie, zielony pokój już przygotowany. Jutro
porozmawiamy spokojnie, ale dziś będę zbyt zajęta, by pamiętać, że gdzieś tam się kręcisz. Jak
dostaniemy się wszyscy do Wish ton wish? Leo i Berta jadą bryczką zaprzężoną w kucyki. Trzecia
osoba już się tam nie zmieści. Będziesz musiał tłoczyć się ze mną i ojcem w powozie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl