[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przytulnego saloniku chaty Pod różami . - Mam się do ciebie zwracać
per doktorze czy per profesorze?
Przechadzka do wsi sprawiła jej ogromną radość. Wieczór był ciepły,
śpiewały ptaki, na poboczach drogi i przy żywopłotach roiło się od
barwnych polnych kwiatków. Spacer był taki przyjemny, że prawie
zapomniała o jego celu. Prawie... Wystarczyło, że zapukała i spojrzała na
Caleba - nie dał jej czekać i szybko otworzył drzwi - a powróciło niemiłe
uczucie napięcia i zmieszania.
Wprowadził ją do środka i kiedy usiadła w fotelu, stanął przy
kominku i patrzył na nią z uśmiechem - mniej więcej tak samo, jak ona
na niego w niedzielę po południu u nich w domu.
- Wolałbym, żebyś mi mówiła po prostu po imieniu. A tytułowanie
zależy od tego, gdzie i z kim jestem. Doktorze Reynolds mówią do mnie
koledzy z pracy, dla studentów jestem panem profesorem . Ale jak mi
jakaś dama powie sir , to też się nie obrażę - zażartował.
O, zapewne. Od niej jednak tego nie usłyszy. Czasy się zmieniły i
staromodne sir w ustach kobiety potwornieją drażniło. Zaciekawiła ją
natomiast wzmianka o studentach. Nauczanie musiało być w jego
karierze czymś nowym, gdyż nie wspomniano o tym w notce na
skrzydełku książki.
- Gdzie wykładasz? - zapytała z zainteresowaniem.
- Obecnie nigdzie. Po wypadku wziąłem urlop - wyjaśnił kwaśno.
- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. Tamtego dnia wynikło wiele spraw,
których trzeba żałować, ale, na szczęście, żadna nie obciąża ciebie... No,
dosyć już tych ponuractw - oświadczył po chwili milczenia. - Na dworze
chłodzi się białe wino. Proponuję, żebyśmy przeszli do ogrodu. Jest taki
śliczny wieczór. Pomyślałem, że moglibyśmy zjeść na dworze. Chcesz?
Pytanie było retoryczne, gdyż stół w ogrodzie nakryty był już do
36
SCANDALOUS
kolacji. Stały na nim nawet czerwone świece w srebrnych lichtarzach,
przewidziane na czas, gdy się ściemni.
- Szybki jesteś - zauważyła cierpko.
W ciągu minionej godziny ona zdążyła jedynie nasłuchać się kpinek,
wziąć prysznic, przebrać się i przekartkować książki, a on... No, proszę!
Napełnił kieliszki winem.
- Kiedy przyszło mi zajmować się Adasiem w pojedynkę,
Zrozumiałem, że muszę być maksymalnie zorganizowany. Przez pierwsze
tygodnie... och, lepiej nie mówić... - Podał jej kieliszek i usiadł obok. - Nie
wiedziałem, w co najpierw ręce włożyć. Zrywałem się z łóżka i tyle było
tych czynności, iż miałem wrażenie, że ledwie zdążyłem go umyć i ubrać,
była już pora na lunch. A co do posiłków... - Pokręcił głową. - Adaś był
dla mnie bardzo wyrozumiały.
Bardziej niż ty dla samego siebie, domyśliła się Cat. Kiedy się kocha
dzieci i ma, tak jak ona, odpowiednie przygotowanie, opieka nad nimi
jest prosta. Wyobrażała sobie jednak, jak trudno musiało mu być na
początku. A mimo to poradził sobie i sądząc po efektach półrocznej
opieki, panował świetnie nad wszystkim. Był to jeszcze jeden dowód na
to, że umiał być bardzo konsekwentny i uparty.
- Pyszne to wino. - Rozejrzała się po ogrodzie. - Aadnie tu.
Prześliczne miejsce.
Chata była niegdyś częścią majątku należącego do właścicieli domu
zaprojektowanego przez Clive'a Reynoldsa. Kiedy ziemiÄ™ rozprzedano,
chaty we wsi przejęli na własność ich dotychczasowi mieszkańcy albo też
zostały sprzedane. Tę kupiła babka Jane Greenwood - tej samej, która
dorabiała sobie w przedszkolu, a ubiegłego wieczoru siedziała przy
Adasiu. Staruszka zmarła kilka lat temu, ale jej córka postanowiła nie
pozbywać się domku i wynajmowała go przyjezdnym. Cat domyślała się,
że będzie to kiedyś wiano Jane.
Chata była bardzo ładna. Miała spadzisty dach i starannie na biało
otynkowane ściany; nad wejściem tradycyjnie pięły się róże. Ojciec Jane
był zapalonym ogrodnikiem. W czasie, gdy chata stała pusta, pielęgnował
37
SCANDALOUS
ogród tak samo troskliwie, jak swój własny, toteż powietrze przesycone
było zapachem kwiatów. Cat aż się od niego kręciło w głowie... chyba że
odpowiedzialne za to było wino. Niezależnie od przyczyny, czuła się
wyluzowana i zauroczona, co w jej sytuacji wcale nie było mądre!
- Pozwolisz, że opuszczę cię na chwileczkę. Sprawdzę tylko, co z
naszym jedzeniem.
Odetchnęła z ulgą. Co ja tu robię? - myślała. A dokładniej, czemu
mnie zaprosił? Schłodzone wino, świece... Można by sądzić, że...
- Już. - Caleb wrócił z talerzami w obu rękach. - Przystawkami i
deserem nie ma się co Chwalić - stwierdził bez kompleksów, stawiając
talerze na stole. - Kupny wędzony łosoś i truskawki. Ale steki upiekę
sam!
Aosoś był pięknie przybrany cząstkami cytryny i sałatą. Caleb podał
do niego cienko pokrojony, delikatny ciemny chleb i masło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]