[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do wniosku, że było coś nie tak w jej samotnym życiu w Nowym Jorku. Gdy
siedziała obok niego i patrzyła w jego orzechowe oczy, zaczęła tęsknić za
czymś więcej, niż miała dotychczas.
Jego obecność sprawiła, że zaczęła zastanawiać się nad przyszłością.
Tak, przypuszczalnie wróci do Nowego Jorku, zacznie szukać i na pewno
znajdzie jakieś mieszkanie. Będzie pracować, spotykać się z przyjaciółmi,
63
R
L
T
chodzić do restauracji, muzeów i parków. Będzie robiła to, co zawsze lubiła i
uważała za satysfakcjonujące. To dlaczego w takim razie nagle zobaczyła w
tym jakąś pustkę i powierzchowność?
Westchnęła zdezorientowana i wróciła na sofę, biorąc do ręki książkę,
choć w ostatnich minionych godzinach jakoś niewiele przeczytała. Od czasu
do czasu czuła na sobie spojrzenie Garricka, od czasu do czasu też na niego
patrzyła. Jego obecność dawała jej poczucie bezpieczeństwa, a zarazem ją
krępowała. Czuła się dzięki niemu spokojniejsza, bo wiedziała, że w razie
czego jej pomoże. Z drugiej strony czuła się bardziej samotna, bo jego
opanowanie i spokój, sama jego obecność przypominały jej wszystko to,
czego kiedyś pragnęła i potrzebowała.
Póznym popołudniem Garrick znowu wyszedł z domu. Gdy wrócił,
zabrał się do przygotowywania kolacji. Tym razem też nie chciał jej pomocy.
Jedli w milczeniu, od czasu do czasu wymieniajÄ…c spojrzenia, po czym od
razu uciekajÄ…c wzrokiem w bok. Po kolacji usiedli przy kominku. Tym razem
Leah, choć nie miała potrzebnych książek, zajęła się układaniem krzyżówki,
Garrick zaczął coś strugać w drewnie.
Zastanawiała się, gdzie się tego nauczył, ale nie zapytała.
On z kolei był ciekaw, jak układa krzyżówkę, od czego zaczyna, w jaki
sposób dobiera słowa i jak sobie radzi, gdy nie może znalezć odpowiedniego
hasła, ale też nie zapytał.
Około dziesiątej wieczór ogarnęło ją zmęczenie i senność. Cisnęła do
ognia kartkę, na której kreśliła hasła krzyżówkowe i poszła pod prysznic.
Włożyła rajtuzy Garricka, które równie dobrze mogły służyć za piżamę, i
położyła się po tej samej stronie łóżka, na której spała zeszłej nocy.
Po jakiejś półgodzinie Garricka też ogarnęło zmęczenie i senność. Zgasił
światło, rozebrał się do bielizny i położył po drugiej stronie łóżka.
64
R
L
T
Leżał na plecach, oczy miał szeroko otwarte. Wrócił myślami do Los
Angeles i dnia, kiedy w końcu wytropił swego agenta. Timothy Wilder
wyraznie go unikał. Nie odpowiadał na telefony, a ile razy Garrick pojawiał
się w jego biurze,  właśnie wyszedł". W końcu znalazł go na planie filmu
telewizyjnego, w którym grał jeden z jego aktorów  klientów. Nie było to
miłe spotkanie. Wilder niemal go nie zauważył. Reżyser i członkowie ekipy, z
którymi w przeszłości nieraz pracował, nawet nie zadali sobie trudu, by
zapytać, co u niego. Klient Wildera, gwiazdor serialu, nie zaszczycił go ani
jednym spojrzeniem. A kobieta, która sześć miesięcy wcześniej przysięgała,
że go uwielbia, na jego widok odwróciła się na pięcie i odeszła. Nigdy w
życiu nie czuł się tak samotny.
Leah też leżała na plecach i nie spała. Myślała o jednym z ostatnich
przyjęć, w których uczestniczyła jako żona Richarda. Była to gala
charytatywna, więc zadała sobie wiele trudu, żeby jak najlepiej wyglądać.
Richard nawet tego nie zauważył. Przez jakiś czas prowadził ją od jednej
grupki gości do drugiej, ale potem zostawił ją w towarzystwie jakiejś
osiemdziesięcioletniej matrony, z którą musiała prowadzić rozmowę o
niczym. Nigdy w życiu nie czuła się tak samotna.
Garrick wzrok utkwił w suficie. Przypominał sobie dni po swoim
wypadku, trzy długie miesiące, które spędził w szpitalu. Nikt go nie
odwiedził. Nikt nie przysłał kartki z życzeniami powrotu do zdrowia ani
kwiatów. Nikt nawet do niego nie zadzwonił, żeby poprawić mu humor. Choć
w pełni obwiniał siebie za swój upadek i zdawał sobie sprawę, że nie
zasługuje na niczyją sympatię, pragnął choć słowa pociechy, zrozumienia,
dodania otuchy. Nigdy jednak się tego nie doczekał.
Leah przypominała sobie godziny, gdy leżała w szpitalu po stracie
swego drugiego dziecka. Richard odwiedzał ją z poczucia obowiązku, ale te
65
R
L
T
wizyty zaczęły ją napawać lękiem, bo Richard najwyrazniej uważał ją za
winną tym poronieniom. Ona zresztą też tak się czuła i choć lekarze ją
zapewniali, że nic więcej nie mogła zrobić ponad to, co zrobiła, była
zrozpaczona. Gdyby żyli jej rodzice, byliby teraz przy niej. Gdyby miała
własnych przyjaciół, takich, którym zależałoby bardziej na niej niż na
pozorach, może nie czułaby takiej pustki. Ale rodzice zmarli, a jej rzekomi
przyjaciele byli przyjaciółmi Richarda. Jej jedynym towarzyszem był smutek.
Garrick odetchnął głęboko. Czuł obok siebie ciało Leah, słyszał jej lekko
nieregularny oddech. Powoli, ostrożnie odwrócił głowę. W pokoju było
ciemno. Nie widział jej. Usłyszał jednak delikatny szelest, gdy i ona zwróciła
głowę w jego stronę.
Leżeli w ten sposób przez dłuższy czas. Czuli narastające napięcie,
wzajemne przyciąganie. Nie ruszali się, starali się pokonać ten magnetyzm,
który ciągnął ich ku sobie, aż w końcu nie byli w stanie dłużej mu się opierać.
Nieważne, które z nich uczyniło pierwszy krok. Niemal równocześnie
odwrócili się ku sobie i całym ciałem przylgnęli do siebie. Otoczyli się
ramionami, spletli nogi.
Przytulili siÄ™ do siebie. W milczeniu. Niemal z rozpaczÄ….
66
R
L
T
ROZDZIAA CZWARTY
Leah zamknęła oczy. Wtulona w Garricka, czuła się bezpieczna. Jego
siła dawała jej ukojenie, a sposób, w jaki trzymał ją w ramionach, świadczył,
że jest spragniony bliskości, za którą i ona tęskniła. Zanurzył twarz w jej
włosach. Jego ramiona drżały, gdy przyciskał ją do siebie, ale ani przez
sekundę nie czuła się pod presją. Objęła go mocno za szyję i westchnęła z
ulgÄ… i rozkoszÄ….
Miał cudowne ciało. Było duże i silne, wydawało się idealnie pasować
do jej ciała. Richard nigdy nie starał się do niej dostosować, ani fizycznie, ani
emocjonalnie. Fakt, że Garrick, który nie miał wobec niej żadnych
zobowiązań, robił to z taką czułością, zdumiewał ją i napełniał szczęściem.
Było jej tak dobrze, że mogła myśleć jedynie o tym, żeby przedłużyć tę
chwilę. Wsunęła jedną nogę głębiej między jego nogi. Palce zanurzyła w jego
włosach.
Garrick, czując Leah przy sobie, napawał się jej słodyczą. Był niczym
strudzony wędrowiec, który wreszcie dotarł do zródła i mógł zaspokoić
pragnienie. W pewnym sensie tak było. Jego rodzice byli co prawda
wspaniałymi ludzmi, ale pochłaniała ich bez reszty praca i kariera, nie mieli
czasu dla syna, nie dawali mu ciepła, którego tak bardzo potrzebował. Czy
przyszedł na świat z wrodzoną potrzebą fizycznej bliskości? Czy od urodzenia
brakowało mu dotyku, przytulania? Jeśli tak, to nic dziwnego, że spotykał się
z kobietami od pierwszego momentu, gdy miał im coś do zaoferowania. Tyle
tylko, że go to nie zadowalało, bo już jako czternastolatek był bardzo ambitny.
Zawsze dążył do tego, żeby mieć więcej i lepiej, nigdy nie zadowalał się tym,
co miał, ani w pełni tego nie doceniał.
67
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl