[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kozę! Taki pośpiech z weseliskiem może oznaczać tylko jedno.
- Tak, tak, dziewczyna od jakiegoś czasu zajmowała się domem - zachichotała inna. - Potem
szybko wślizgnęła się do łóżka. Grip jest wszak samotnym mężczyzną. I taki urodziwy.
Policzki Gunilli płonęły. Umocowała broszę i wybiegła, jakby gnał ją sam diabeł.
Myślała o wczorajszym wieczorze.
Przez las pędził samotny jezdziec.
Styczeń, najdłuższy i najchłodniejszy miesiąc roku, trzymał przyrodę w lodowatym uścisku.
Pokrywa śnieżna była cienka, jak to często bywa na południu Szwecji, ale mrozne wiatry
hulające po otwartych przestrzeniach zebrały śnieg w zaspy. W czasie podróży zimno
dawało się Heikemu we znaki.
Wracał ogromnie przygnębiony. Próby odnalezienia młodego Christera Gripa z Ludzi Lodu
całkowicie się nie powiodły.
A tak długo i tak starannie szukał! Bergkvara na wybrzeżu okazała się o wiele większą
miejscowością, ze sporą liczbą mieszkańców. Heike badał niesłychanie dokładnie, poświęcił
na poszukiwania znacznie więcej czasu, niż uprzednio zamierzał, chciał jednak nabrać
całkowitej pewności. Znalazł nawet informację o ludziach, którzy kiedyś przybyli do
Bergkvara, a pózniej stamtąd wyjechali. Sprawdził i tę ewentualność.
Teraz miał pewność: syna Arva Gripa nie ma tam i nigdy nie było.
129
Nie pozostał nawet cień szansy.
Jak będzie mógł powiedzieć o tym Arvowi?
Obdarzonemu strasznym obliczem Heikemu nie zawsze łatwo było zdobywać informacje.
Spotykał się z ludzką niechęcią, szczególnie na początku. Pod koniec jednak, kiedy ludzie
przywykli już do jego wyglądu, było lżej.
Heike wciąż jeszcze nie tracił nadziei na odnalezienie zaginionego syna Arva. Audził się,
wierząc, że być może Christer w najwcześniejszym dzieciństwie mieszkał w pobliżu dworu
Bergqvara, lecz rodzina z jakichś przyczyn opuściła to miejsce. Postanowił podjąć ostatnią
próbę i zwrócić się do pastora, by to sprawdził.
Był to jednak zaledwie cień szansy i musiał się łączyć z kolejnym piekłem poszukiwań.
Heike westchnÄ…Å‚.
Cieszył się, że znów będzie mógł porozmawiać z Gunillą. I to nareszcie spokojnie. Była mu
miłą przyjaciółką, nic więcej dla niego nie znaczyła. Gorzkie ziele podziałało niezwykle
skutecznie.
Zorientował się nagle, że znajduje się na ścieżce wiodącej z Knapahult do Bergqvara.
Musiał, widać, zatoczyć półkole wokół dworu. W tych lasach nietrudno zabłądzić.
Na ścieżce przed sobą dostrzegł wędrującą pieszo kobietę, ubraną w najlepsze suknie. Po
rozkołysanych biodrach poznał matkę Gunilli.
Dogonił ją i wstrzymał konia.
- Witajcie! - pozdrowił Ebbę.
- W imię Chrystusa! - zawołała; - Czy zawsze musicie mnie tak wystraszyć? Wyskakujecie
jak diabeł z pudełka.
Heike uśmiechnął się.
- Idziecie do Bergqvara? - zapytał, zsuwając się z siodła. - Usiądzcie na koniu, ja pójdę
pieszo.
- Nie, nie, dziękuję. Nie chcę, by moja najlepsza suknia przesiąkła zapachem końskiego
potu. Idę do kościoła.
- Mąż wam nie towarzyszy?
- Nie, leży w łóżku - odparła Ebba krótko. Szli obok siebie, kobieta nieco zakłopotana
towarzystwem dziwnej istoty; nie wiedziała, jak ma się do niej odnosić. - Mój mąż wstrętnie
130
zachował się wobec Gunilli i nareszcie mu przyłożyłam. Powinnam to była zrobić już dawno
temu - rzekła z okrutnym uśmiechem.
- W jaki sposób zle potraktował dziewczynę?
- W męski sposób. To stary cap.
- Co takiego? - wykrzyknął Heike przerażony.
- Ale udało mi się go w czas powstrzymać. Twierdził, że ma do tego prawo, ale co z tego?
Jeśli chodzi o Gunillę, jestem jak niedzwiedzica. Wpadłam we wściekłość i z wielką
przyjemnością mu dołożyłam. Nadal się z tego cieszę.
- Mieliście zupełną rację - rzekł Heike tak zatopiony w myślach, że nie zastanawiał się
nawet, co mówi.
- Gdybym się nie opanowała, dopiero bym mu odpłaciła - ciągnęła Ebba. W jej głosie nadal
słychać było żądzę zemsty. - Co prawda nie ma jak odpłacać, bo zapadł na chorobę
starców.
Heike udawał, że nie słyszy.
- A jak siÄ™ miewa Gunilla?
- Dziękuję, tak jak może się miewać panna młoda. Roztrzęsiona, zapłakana i rozżalona, ale
my, kobiety, już takie jesteśmy. W dniu ślubu zawsze ogarnia nas paniczny lęk.
Heike stanÄ…Å‚ jak wryty.
- Panna młoda? Gunilla wychodzi za mąż? Dzisiaj? Za Erlanda, oczywiście?
Doprawdy, ale się pospieszyli, pomyślał.
- Nie, nie za Erlanda. Za samego pana Gripa.
- Za... za Arva? - Heike był tak zdumiony, że nogi odmawiały mu posłuszeństwa.
A więc to Arva miała w odwodzie! To on był owym nieznanym, szlachetnym zalotnikiem,
który miał ją zostawić w spokoju! Heikemu nawet do głowy wcześniej nie przyszło, by mógł
być nim Arv.
- A co na to Erland?
Ebba potarła dłonią czoło i suszyła dalej.
131
- No tak, Erland! Biedaczysko, naprawdę szkoda mi chłopaka. Byłam u niego wczoraj
wieczorem i rozmawiałam w imieniu Gunilli. Gunilla sama nie mogła iść, leżała złożona
gorączką. Bardzo ciężko to przyjął, nie powiem! To nie w porządku wobec niego, ale
rozumiem też dziewczynę. Jak ktoś już raz nabierze obrzydzenia do tego, co dobre w łóżku,
to i w dziesięć koni się go tam me zaciągnie. Powiedziałam o tym Erlandowi, bo on przecież
wie, co mój mąż przez te wszystkie lata zrobił z córką tymi swoimi śmierdzącymi siarką
kazaniami o nierządnicach Ezechiela, które marzyły o Chaldejczykach z ogromnymi
narządami i rozkładały się na ulicach, wabiąc mężczyzn, ale nie pisnęłam ani słówka
Erlandowi o tym, co ten przeklęty dziadyga ostatnio nawyprawiał, bo się bałam, że jak
Erland się dowie, to zabije Karla, a szkoda, żeby chłopak szedł do więzienia, bo niczym
sobie na to nie zasłużył...
Zatrzymała się, by złapać oddech, którego pozbawiło ją ostatnie zdanie.
- Muszę pomówić z Erlandem - rzekł Heike. - Macie rację, bardzo szkoda chłopaka.
- Tak. Gunilli ogromnie przykro z jego powodu, ale wiem, że nic na to nie może poradzić.
Najspokojniej jej będzie u pana pisarza. Ale boję się o Erlanda. Ostatnie, co za mną
krzyknął, to że ma wszystko w dupie.
Ebba nigdy nie przebierała w słowach, wrażliwemu Heikemu trudno było strawić jej wulgarne
określenia.
Ebba mówiła dalej na tym samym oddechu:
- Powiedział, że pójdzie do lasu rozprawić się z demonami w Diabelskim Jarze.
Heike pobladł.
- Wczoraj?
- Nie, nie, dopiero dzisiaj o dwunastej. Dokładnie w tym samym czasie, kiedy Gunilla będzie
brała ślub.
- Ale przecież nie wolno mu tego robić! To samobójstwo!
- Może o tym wiedział. Pewnie chciał umrzeć bohaterską śmiercią. Oczyścić Diabelski Jar z
potworów i zginąć. Erland zawsze lubił odgrywać bohatera.
- Boże - szepnął Heike. - Boże!
Uznał, że Ebba zbyt lekko potraktowała tę historię, ale też i nie widziała tego, co on.
A Ebba ze swojej strony uznała, że wzywanie Pana Boga przez demona z otchłani
zabrzmiało pogańsko, niemal bluznierczo. Nigdy jednak nie udało jej się właściwie
umiejscowić Heikego.
132
Heike wskoczył na konia:
- Muszę pędzić do lasu, powstrzymać Erlanda, zanim dotrze na miejsce. Jest szalony,
szalony!
Zanim Ebba się zorientowała, koń i jezdziec zniknęli w tumanie wirującego śnieżnego pyłu.
Pokręciła głową.
- Zbyt dużo dzieje się tu naraz jak dla mnie. A zawsze narzekałam, że to taka nudna dziura!
W zasypanym śniegiem lesie Heike zaczął myśleć trochę bardziej trzezwo. Nie wiedział, z
której strony może nadejść Erland, o ile, oczywiście, nie dotarł już do przerażającej
szczeliny, którą Heike kiedyś napotkał.
Utkwił wzrok w obsypanych z jednej strony śniegiem pniach drzew, od ziemi aż do korony.
Myśli gorączkowo pracowały mu w głowie.
W jaki sposób odnalezć chłopaka?
Heike rozumiał, że jeśli uparty Erland postanowił rozprawić się z mieszkańcami Diabelskiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl