[ Pobierz całość w formacie PDF ]

płótna koszulki a pokrytą kroplami rosy pajęczyną rozwieszoną wśród pociemniałej trawy.
Słyszał, jak jej serce bije mocno, wydając odgłosy przypominające strzelanie korków z
otwieranych butelek.
Kiedy poczuli, że nadszedł już właściwy moment, zaczęli się pieścić, a jedwabiste fale
uczuć rozlały się po rosnących w nich otchłaniach pożądania. Słony smak jej skóry zmieszał
się z buzującą w jego wnętrzu energią i nagle wszystko straciło oparcie, rozszczepiło się i
zwielokrotniło w ruchu.
Gdy się kochali, mieli wrażenie, że zamienili się ciałami.
Ona poczuła pulsującą w nim siłę, magnetyzm przenikający jego kości i zobaczyła siebie
samą jego oczami, leżącą na plecach pośród zmiętej trawy i aromatycznej mięty. Wtedy on
zamknął oczy i poczuł, jak potężna magia wypełnia go niczym promienie światła, ogniskujące
się w soczewkach jego świadomości, by po chwili buchnąć strzelistym płomieniem orgazmu.
Owionął ich żywiczny aromat tratowanej darni.
Otwarły się przestrzenie osobności i z powrotem znalezli się we własnych ciałach, a
łączące ich pieszczoty wypełniły ocienione wgłębienie u podnóża sękatego drzewa czarowną
woniÄ… owczego runa.
76
Evoe czuła, że nogi i ręce ma zupełnie bezwładne, omdlałe, senne. Wtuliła się w jego
ramiona, a połyskliwe dzwięki, jakie wydawały ich ciała, oraz fala uczucia przepływająca
przez nimb ich zespolonych ciał otworzyły jej duszę na piękno chwili: poczuła, jak śliski,
zielony mech zapada się pomiędzy korzenie, wśród których leżała, a widoczne ponad nimi
nieblany jaśnieją odbitym światłem Zfjata, niczym gorące słońca nagrzewając korę drzew i
wydobywając z niej odurzający zapach gęstych, miodowych soków.
Karmazynowy blask prześwitywał przez chmury, kiedy ich ciała się rozłączyły. Ona
widziała w nim wszystko, jej spojrzenie przenikało jego zadamizowane ciało i dawne życie na
Ziemi, docierając do samej głębi, gdzie panowała tajemnicza cisza. Carl nie wiedział, jak
mógłby to ująć w słowa. Czuł, że oboje przenikają nawzajem swoje dusze. Każde z nich
wyraznie słyszało historię drugiego, nawzajem współodczuwali swoje wewnętrzne życie.
Pamiętał, jak pranieblan opowiadał mu o Evoe i o tym, jak kobieta zostanie skojarzona z
nim poprzez molekularny kod ciała.
Czuł wewnętrzny spokój. Wiedział, że ta kobieta naprawdę kocha go dla niego samego.
Leżała, tuląc się do jego rozgrzanej piersi, a zapach jej włosów przypominał woń deszczu.
Skąd pranieblan mógł wiedzieć to wszystko z góry: Czyżby Evoe została wybrana dla niego
za pomocą jakichś telepatycznych technik? Jednakże chwila, jaką właśnie przeżywał, była
zbyt piękna i podniosła, by dłużej zajmować się rozważaniem takiej możliwości. Spowijające
ich światło miało cudowną, bogatą barwę. Cienie skał wokół nadawały całej scenerii
uroczystą aurę. Znacznie pózniej miał zastanawiać się, dlaczego tak lekkomyślnie i bez
zastrzeżeń zaakceptował nowe życie. Kilka skrzydlatych jaszczurek przemknęło przez niebo
koloru śliwki. Przypominały małe meteory.
Włóczyli się bez celu przez czas, który wydawał się całym życiem. Nieblany dostarczały
im pożywienia, a wzlotory przenosiły ich z miejsca na miejsce. Odwiedzali osady
zamieszkane przez różne klany, przez wiele dni żyjąc pośród Fouków, omijając jednak z dala
Smołopierze. Mieli przed sobą zbyt wiele rzeczy do zobaczenia, aby wracać do przenośnej
stolicy i drażnić Allina oraz magina jego klanu samym faktem, że Carl przebywa na wolności.
Skazano go na niewolnictwo, lecz Carl nie ży77 wił o to urazy. Ostatecznie przecież dzięki
ich odrzuceniu został zesłany do Rhene, gdzie spotkał Evoe. Niemniej nie miał najmniejszej
ochoty na ponownÄ… konfrontacjÄ™.
Pośród wilgotnych, omiecionych z chmur nieblanów w odległym zakątku Zfjata spotkali
klan maginów, który specjalizował się w gromadzeniu wszelkiej dostępnej wiedzy. Spośród
wszystkich Fouków, jakich miał okazję spotkać, właśnie członkowie tego plemienia
najbardziej przypominali Carlowi ziemskich naukowców. Nie dysponowali oni jednak
żadnym sprzętem, żadnymi aparatami, które nieodmiennie kojarzyły mu się z badaniami
naukowymi. Najwyrazniej Fouków nie interesowały techniczne aspekty zastosowania
zdobyczy nauki. Raczej miał do czynienia z historykami, gromadzącymi i rejestrującymi
wiedzę pochodzącą od spadów takich jak on. Wszystko, czego się dowiedzieli,
przechowywali w księgach, które drukowali na własnych prasach.
Pismo było drugą obok jedzenia rzeczą, jaką Foukowie otaczali czcią. Każdy umiał czytać i
pisać, a każdy klan miał własną prasę. Ze względu na trudności z otrzymywaniem
odpowiednich materiałów drukarskich, tylko maginom przysługiwała pełna swoboda
publikowania. Inni ciężko musieli sobie zapracowywać na takie prawo. Najczęściej
wydawanymi dziełami były opasłe tomiska dotyczące religii oraz książki kucharskie. Ale
Foukowie gustowali także w biograficznych dziennikach oraz uczonych rozprawach.
Carl i Evoe spotkali się z maginem naukowcem przy Chmurościanie. Miejsce to
znajdowało się na drugim krańcu Zfjata, po jego błękitnej stronie, przy pozornym obwodzie.
Chmury tworzyły tam potężny mur, przez który jeszcze nigdy nikt nie przeniknął, gdyż tam
Zfjat się kończył w sposób dosłowny. Magini zgromadzili się w tym miejscu wcale nie po to,
by badać Chmurościanę, lecz by ukryć się przed zotlami. Kompilowali Nową Historię Zfjata i
maskujące mgły Chmurościany były im niezbędne do ukrycia ich działań.
Carl był zaskoczony ogromem wiedzy, jaką posiadali magini na temat wszechświata. Zfjat
był zamknięty, niezależny i samowystarczalny, jednakże całe wieki kontaktów ze spadami,
datujące się od początków Zfjata przed stu pięćdziesięcioma cyklami, pozwoliły na
sporządzenie nader dokładnego opisu kosmosu. Z radością przyjęli Carla, gdyż mówił ich
językiem, dla78 tego bez większego trudu mógł przekazać im wiedzę o świecie, z którego
przybywał. Pomimo to nie zdołał zbyt wiele dodać do tego, co uczeni Foukowie wiedzieli już
wcześniej.
Magini zdawali sobie sprawę, że wszechświat się kurczy. Widzieli, że przeżywają ostatni
wiek ludzkości, a wiedza ta stanowiła podstawę ich mistycznych poszukiwań: sensem życia
dla maginów był sens sam w sobie - odkrycie lub w razie potrzeby wymyślenie sensu.
Wierzyli, że wszystko stworzone jest ze światła i każdy element wszechświata jest po prostu
skupiskiem światła o określonym gradiencie, dlatego też według nich wszystkie są były
równe. Zfjat był wystarczająco łagodny, harmonijny i pojemny, by taka filozofia miała swą
rację bytu. Społeczności foukowskie same ustalały zasady, według których rządziło się ich
życie, a jednostki niezadowolone z reguł wybranych przez większość mogły, zgodnie ze
swoją wolą, opuścić daną społeczność, by znalezć bądz samemu stworzyć wspólnotę bardziej
odpowiadajÄ…cÄ… ich upodobaniom.
Magini z przerażeniem wsłuchiwali się w opowieści Carla o Ziemi: o starości, chorobach,
więzieniach, międzyludzkich rzeziach zwanych wojnami. Wszystko to były okropności
zupełnie obce życiu Fouków. Carl sam się dziwił, że znosił życie na Ziemi.
W porównaniu ze Zfjatem, nawet biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo, jakie stanowiły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl