[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedziała jej matka. - Nie wolno ci nigdy rozmawiać o tym
z ojcem, ponieważ bardzo by go to zabolało. Ogromnie to
przeżywa, że zrezygnowałam ze swojej pozycji towarzyskiej i
komfortu, do którego przywykłam od dziecka, i że
zdecydowałam się żyć z nim w tak skromnych warunkach, a
nawet biedzie. Ale dla mnie nigdy nie miało to najmniejszego
znaczenia. - Jej twarz rozpromienił uśmiech, kiedy dodała: -
Twój ojciec to najwspanialszy mężczyzna na świecie. On jest
po prostu moim przeznaczeniem, Roweno.
- Ale, mamo, gdybyś wróciła do należnego ci tytułu,
gdyby ludzie dowiedzieli siÄ™, kim jest lady Elizabeth
Winsford, być może do ojca zgłosiliby się znamienici i bogaci
pacjenci.
- To z pewnością zraniłoby jego dumę - szybko dodała jej
matka. - Mój ojciec zarzucił mu, iż nie potrafi mnie utrzymać.
A więc postanowił, że obejdzie się bez pomocy rodziny, która
się mnie wyrzekła.
- Musiało to być bardzo bolesne, mamusiu - ze
współczuciem rzekła Rowena.
- Tak, zwłaszcza dlatego, że mówili zle o twoim ojcu i nie
chcieli widzieć jego zalet. Ale nasza miłość była ważniejsza
niż pozycja towarzyska czy pieniądze i powtarzałam za
biblijnÄ… Rut:
Twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie
moim Bogiem.
- To cudowne, mamo, że uciekłaś. Boję się, iż mnie nie
wystarczyłoby odwagi, aby postąpić tak jak ty. - Rowena
objęła matkę serdecznie i ucałowała.
- Myślę, że wystarczyłoby - z przekonaniem odrzekła jej
matka. - Czasami ogromnie mi przypominasz twojego
dziadka. JesteÅ› tak samo jak on uparta i tak samo wytrwale
dążysz do raz wytkniętego celu.
Oto dlaczego Rowena postanowiła odszukać hrabiego
Dunvegan i skłonić do udziału w bitwie, która w tej chwili
była dla niej ważniejsza nawet niż lojalność w stosunku do
ojca. Pomyślała, że teraz markiz będzie się wstydził swojego
zachowania. Jednocześnie bardzo pragnęła, aby ten triumf nie
przyniósł jej ze sobą goryczy, ponieważ jeśli markiz poprosi ją
o rękę, zmuszona będzie mu odmówić.
Chociaż widziała dookoła tyle wspaniałych rzeczy i
chociaż uczestniczyła w wytwornej kolacji siedząc przy stole
regenta wśród błyskotliwego i dystyngowanego towarzystwa,
nic nie mogła na to poradzić, że jej oczy wciąż szukały
markiza. Widziała go przy kolacji, ale zajmował miejsce
daleko, prawie w drugim końcu stołu. Poczuła lekkie ukłucie
zazdrości, ponieważ z obu jego stron siedziały dwie niezwykle
atrakcyjne i piękne kobiety. Obydwie miały na sobie
olśniewające klejnoty, a ich nagie ramiona były tak blisko
niego.  Takie właśnie kobiety mu się podobają, - pomyślała. -
Cóż może mieć z nimi wspólnego córka wiejskiego lekarza?"
Kolacja dobiegła końca, ale nikt jeszcze nie wstał od stołu.
Królowa, która podejmowała trzystu gości w pałacu
Buckingham, zjawiła się pózniej i aż do drugiej nie usiadła do
kolacji. Osoby, które przybyły wraz z nią, opowiadały o
tragedii, jaka wydarzyła się w Green Park.
Od japońskich lampionów zajął się dach na pagodzie,
która runęła do wody jeziora, zabijając latarnika i raniąc
pięciu innych robotników. Obserwujący to wszystko tłum
szalał z zachwytu, sądząc, iż ta scena jest częścią widowiska.
Hrabia Dunvegan został wylewnie powitany przez księcia
Wellingtona, po czym ku swojej radości wśród dowódców
szkockich regimentów znalazł się wśród swoich starych
przyjaciół.
Wspomnieniom nie było końca i Rowena oddaliła się, aby
w samotności podziwiać sztuczne strumienie płynące w
ogrodzie oraz wspaniałe kompozycje kwiatowe. Właśnie
przyglądała się nie znanym jej roślinom, które, jak sądziła,
musiały byś sprowadzone zza granicy, kiedy tuż za nią
usłyszała dobrze jej znany głęboki głos:
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Serce zabiło jej z
radości, ale miała na tyle silnej woli, że nawet nie drgnęła.
Stała dalej w milczeniu i markiz ponownie zapytał: - Skąd
miałem wiedzieć, że hrabia Dunvegan jest twoim dziadkiem?
- On wyparł się mojej matki z powodu jej małżeństwa -
odparła Rowena. - I ja nie miałam ochoty nawiązywać z nim
żadnych kontaktów aż do chwili, kiedy uznałam, że mogę w
nim znalezć obrońcę.
Nie musiała wyjaśniać, o jakiego obrońcę jej chodziło.
Była pewna, iż markiz dobrze ją zrozumiał.
- Zapewne twoja rodzina nie wie, że tu jesteś? To właśnie
był słaby punkt w całym jej planie.
Z goryczą pomyślała, iż od razu powziął takie
podejrzenie..
- Nie - odparła. - I chciałabym prosić, aby pan nie ranił
mojego ojca, zdradzając mu to, o czym nie powinien wiedzieć.
- Odwróciła się po chwili i dodała: - To zresztą nie pańska
sprawa! Teraz, mam nadzieję, milordzie, że wreszcie zostawi
mnie pan w spokoju i przestanie mi się naprzykrzać, tak jak to
pan czynił do tej pory.
- Czy rzeczywiście tak uważasz? - zapytał markiz.
Rowena zmusiła się, aby spojrzeć na niego. Jego twarz
była dobrze widoczna w świetle lampionu zawieszonego na
gałęzi pobliskiego drzewa. Nie wydawało się, aby czekał na
odpowiedz, ponieważ po chwili zauważył:
- Wyglądasz bardzo ładnie! Nigdy nie widziałem cię w
wieczorowej toalecie i do tego w diamentach. %7łałuję tylko, że
nie dostałaś ich ode mnie.
- Nareszcie dotarło do pana, że poprosiłam mojego
dziadka, aby wziÄ…Å‚ mnie w obronÄ™.
- I sądzisz, że mu się to uda?
- Myślę, że w końcu pan zrozumie, kiedy usłyszy, co mój
dziadek ma w tej sprawie do powiedzenia. To będzie rozmowa
jak równy z równym.
Markiz roześmiał się cicho.
- Twoje oczy błyszczą, co jak wiesz, zawsze ogromnie
mnie ekscytuje - rzekł. - Czyżbyś sądziła, Roweno, iż jestem
aż tak bojazliwy, że zaakceptuję porażkę, że będę się bał
szkockiego miecza? - Dziwna nuta pojawiła się w jego głosie,
kiedy z satysfakcją dodał: - Gdy o ciebie chodzi, nigdy nie
przyjmę do wiadomości porażki. Będę o ciebie walczył, aż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl