[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Laura, a teraz mama. Zastanawiam się, czy to dwie osobne sprawy, czy może jedna: czy
ten, kto z takim uporem straszy mnie od początku pazdziernika, jest zarazem
poszukiwaczem znaczków ojca? Ale skąd pewność, że szukał właśnie ich? Na wszelki
wypadek relacjonuję Ance rozmowę z mamą i proszę, żeby wpisała na listę pana Mietka,
który z miejsca wydał mi się podejrzany.
 Co za rodzina  mamrocze Anka pod nosem.  Na razie nie wiem, co z tym
zrobić. Te sprawy rzeczywiście mogą mieć związek, ale nie mam pojęcia jaki. Aha,
jeszcze jedno: kto to jest ciocia Róża? Czy uważasz, że mogę ją wykreślić?
 Jasne, przecież nie żyje.
 Maniu, ja naprawdę jestem twardą kobietą, trzy razy omal mnie nie zabili,
uprawiam karate i skułam kajdankami niejednego bandziora, ale ty będziesz pierwszą
osobą, która mnie wykończy.
 A co ja takiego zrobiłam?
 Wpisałaś na listę ducha.
 Ale ciocia Róża nie jest zwykłym duchem.
 Wykreślam ją, a ty mi o niej opowiesz, jak już będzie po wszystkim. A teraz
pozwól mi działać, bo zaczynam mieć dość tej sprawy.
No to się doigrałam, nawet Anka, taka twarda kobieta, straciła do mnie
cierpliwość. Szkoda, że nie pozwoliła mi opowiedzieć o cioci Róży. Przecież nie bez
powodu ją wpisałam. Nie jestem głupia. Zresztą Jolka, mimo wątpliwości, też w końcu
uznała, że ciocia Róża zasłużyła sobie na honorowe członkostwo w klubie podejrzanych,
bo zanim odeszła tam, gdzie jej miejsce  do raju, ciągle mnie nawiedzała. Najpierw po
to, żeby przypomnieć, jak w bajkach   pomnij, coś mi obiecała  że przyrzekłam
zabrać do siebie jej kota Lunatyka  imię stąd, że chodził przez sen, widziałam to na
własne oczy  a potem jej duch straszył mnie za to, że oddałam go w dobre ręce.
Tłumaczyłam jej:  Ciociu, przecież mnie całymi dniami nie ma w domu, często
wyjeżdżam, oddałam Lunatyka w najczulsze ręce. Czy ty wiesz, jakie on ma sielskie
życie u Koseckich? Lepsze niż u ciebie. A poza tym Kosecki jest weterynarzem,
wprawdzie na emeryturze, ale jednak. Gdybyś ty miała za męża kardiologa, też byś
jeszcze pożyła. Lunatyk skonałby u mnie z nudów, a może nawet z głodu, bo ja już
odwykłam od kotów i cały czas pracuję. I musiałby się tułać po różnych domach, kiedy
wyjeżdżam, więc przestań mnie nachodzić i odpoczywaj w pokoju, bo na to zasłużyłaś .
Ona jednak nie posłuchała. Po raz pierwszy w życiu miałam do czynienia z duchem i
uwierzyłam, że po zmarłych zostaje na ziemi, po której ja oczywiście  mocno stąpam ,
jakaś aktywna energia. Energia cioci Róży była superaktywna. Raz przestawiła mi
książki na półce, to znów przewiesiła obrazy: martwą naturę z buciorami zamieniła
miejscem z mazurskim pejzażem, który dostałam od Weroniki. Chociaż, trzeba przyznać,
że nie bałam się ani przez chwilę. Ciocia nawet za życia nigdy nikogo nie skrzywdziła, a
co dopiero po śmierci. W końcu rozproszyła się we wszechświecie. A wtedy zaczęła mnie
straszyć MAO. I niestety, czasem nachodzi mnie niedorzeczna myśl, że to nadal ciocia
Róża, chociaż trudno uwierzyć, że mogłaby mnie wyzywać od suk i zdzir i układać
wierszyki. Nie wiadomo jednak, jak po śmierci zmienia się charakter człowieka. Może
ktoś miły i łagodny staje się nagle agresywny? I na odwrót.
Tymczasem Anka zaczyna wypytywać o Weronikę, co wydaje mi się całkowitą
stratą czasu, ale już nie protestuję, bo wiem, że nic nie wskóram.
 Mieszka na Mazurach w drewnianym domu. Latem&
 Wiem, wiem, opowiedz, jaka była kiedyś.
 Trochę inna, zmieniła się pod wpływem Bartka. To była wielka miłość.
Przedtem hippisowała, paliła trawkę i słuchała Janis Joplin. Wszystkie zresztą jej
słuchałyśmy i chciałyśmy wyglądać jak ona. Miałyśmy skołtunione włosy i ćwiczyłyśmy
chrypkę. Weronika chodziła na wagary, co matce i babci, z którymi mieszkała, spędzało
sen z powiek, zadawała się z próżniaczym, wesołym towarzystwem, którego strasznie jej
zazdrościłyśmy, ale nie miałyśmy odwagi do nich dołączyć. To byli sympatyczni ludzie,
ale bałam się ich. Zresztą o dziewiątej wieczorem ukazywały mi się przed oczyma
zatroskane twarze moich rodziców, którzy na mnie czekają, i wracałam grzecznie do
domu. A tamci po nocach grali na gitarach, palili trawkę i nie chodzili do szkoły albo, tak
jak Weronika, chodzili sporadycznie, żeby na samych trójczynach zdać do następnej
klasy. Nie wiem, jak ona dostała się na filologię klasyczną. A dlaczego pytasz o
Weronikę? Ona jest najbardziej pozytywną osobą, jaką znam. Bez wad. Istny ideał.
 Jak umarł jej mąż?  pyta, ignorując moje obawy.
 Wypadek w Karpatach rumuńskich. Niestety, nie znam szczegółów, urwana lina
albo czyjaś nieostrożność. Proszę, nie wciągaj w to Weroniki.
 O nic jej nie podejrzewam  zapewnia Anka, po czym jednak zaprzecza temu: 
 %7łeby zrozumieć czyn, szukaj motywu , radzi Ajschylos.
 Nie, to Arystoteles. Ajschylos to ten od żółwia.
 Aha, może i tak. Tylko sprawdzam. Przecież wiesz, że każdego. Nawet Jolkę.
 Naprawdę wolałabym, żeby to była Jolka, chociaż ją kocham. Weronika nie ma
motywu. Znam ją.
 Co ty powiedziałaś? Od żółwia?
 No tak, sęp albo orzeł, już nie pamiętam, wypuścił żółwia ze szponów, bo
myślał, że łysa głowa Ajschylosa to kamień&
 Przepraszam cię, właśnie sobie o czymś przypomniałam, muszę to sprawdzić,
ale wrócimy do tej rozmowy.
Nic nie rozumiem i już dawno zaplątałam się w gęstej sieci, którą Anka tka,
prowadząc śledztwo. Zaczynam się bać najwierniejszych przyjaciół, bo u każdego w
końcu udaje mi się znalezć jakiś motyw albo chociaż motywek. Ja też, gdyby mi odbiło,
mogłabym chcieć się zemścić na kilku osobach: Szekspirze, Sławku, Kubie, Jolce i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl