[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Okazało się, że War K zrzucił na niego swoje zadanie. Jan Hansen był
w tym momencie na górze, gdzie miał przekazać laborantom, że są
guzdrałami i partaczami. W dalszym ciągu brakowało wyników analizy
porównawczej różnych włókien oraz odcisków palców ze spraw małego
Mojżesza i Martina, jak się teraz nazywały. Tak to właśnie jest, kiedy
Kopenhaga i Arhus muszą współpracować - pomyślał rozzłoszczony
Wagner. Właściwie nie spodziewał się, że coś z tego wyniknie. Mimo
swojego wywodu dla Dicte Svendsen o seryjnym mordercy, wiedział, że
było to mało prawdopodobne. Dobry Boże. Przecież to Dania. Prowincja. I
tak tutejsi kryminaliści stali się ostatnio bardziej brutalni, ale, mimo
wszystko, były chyba jeszcze jakieś granice.
- Eriksen! Jak poszło ze wskazówką od twojego kuzyna?
Eriksen odchrząknął, jakby miał właśnie wygłosić przemówienie z
okazji okrągłej rocznicy. Powiódł wzrokiem po wszystkich siedzących,
żeby przyciągnąć ich uwagę. Cały Eriksen. W wolnym czasie pisał
piosenki na różne okoliczności.
-Nasi koledzy z Ringkobing rozpracowują właśnie sprawę dziecięcej
pornograf!. Przestępcy działali przez Internet - powiedział. - Z tego, co
wiem, chodzi również o małe dzieci.
Przyjazny charakter Eriksena widać było w jego błękitnych oczach,
które wyglądały młodo i niewinnie, mimo osiemnastu lat
przepracowanych w policji. Jego kuzyn pracował w policji kryminalnej w
Ringkobing.
- Nawet noworodki - dodał i spojrzał na Wagnera, który poczuł
niesmak.
- Będziesz odpowiedzialny za kontakt z Ringkobing. Postaraj się o
jakieÅ› nazwiska, przejrzyj, jakie majÄ… informacje. CoÅ› jeszcze?
- Dostaliśmy sporo próśb ze żłobków i przedszkoli o ochronę -
powiedział Ivar K. - Co z tym zrobimy?
To było dobre pytanie. Wagner sięgnął po bułeczkę. Był zły na Ivara
K, że właśnie teraz dał jubilatowi zadanie.
- Powiedz im, że wyślemy dodatkowe patrole. Spisz wszystkie adresy i
zadbaj, żeby widzieli, jak przejeżdżamy obok placówek minimum trzy
razy w ciągu dnia. W każdym razie, jeśli chodzi o żłobki, szkoły i
przedszkola muszą poradzić sobie same. Nie mamy tyle środków, musimy
też ochraniać oddział położniczy w Skejby.
- Czyli zostawiamy tam na razie naszych ludzi?
Pytanie zadał młody Kristian Hvidt. Niedoświadczony - od razu
pomyślał Wagner. Był jednak też świeżo upieczonym ojcem, a także -
dopóki nie udało im się pozyskać żadnej policjantki - tym z drużyny, który
najlepiej znał się na małych dzieciach.
- Oczywiście. Nie możemy pozwolić, żeby zniknęło więcej
noworodków.
Hvidt chrzÄ…knÄ…Å‚.
-Ale czy to możliwe? To z dziecięcą pornografią albo handlem żywym
towarem? Czy takich rzeczy nie robią raczej kobiety, które rozpaczliwie
marzą o dzieciach? Na przykład takie, które same ich nie mogą mieć? Czy
w dzisiejszych czasach są jeszcze kobiety, które nie mogą mieć dzieci, jeśli
tego chcą? - zastanawiał się Wagner i znów poczuł brak kobiecego punktu
widzenia. Czy to nie zdarzało się tylko kiedyś, kiedy nie było sztucznego
zapłodnienia? Ale mimo wszystko jest taka możliwość. Skinął głową.
- Tę furtkę również musimy zostawić otwartą. Teoretycznie te dwie
sprawy mogą być dwoma aspektami jednej. Matka, która zostawia swoje
dziecko w rzece, potem żałuje i porywa inne.
Dicte Svendsen dała to do zrozumienia w jednym ze swoich artykułów.
Ale co zrobić z grafficiarzem? Znowu są w punkcie wyjścia. Niepasujące
do siebie klocki w układance. Westchnął.
- Mogłem zostać listonoszem - powiedział Ivar K rozmarzonym
głosem.
-I dostarczać listy z wąglikiem - dociął mu Arne Petersen. - A propos,
co z imigrantami? Całkowicie wyłączyliśmy ten wątek ze sprawy małego
Mojżesza?
-Nie całkiem, bo została jeszcze strona Koranu. - Wagner pokręcił
głową.
- Ale chusta była kaczką dziennikarską?
Wagner bębnił palcami w blat stołu. To wszystko do niczego ich nie
prowadzi. Kręcą się w kółko. Przerabiali to już wiele razy. Z całą
pewnością czegoś im brakuje.
Ivar K roześmiał się.
- Przecież może być też i tak, że jakaś Turczynka kupiła ją w Bilce i
nosiła na głowie.
Wagner spojrzał na niego zrezygnowanym wzrokiem i dziękował
bogom, że nie ma tu dziennikarzy. Potarł oczy, zmęczone i bolące, mimo
wczesnego poranka.
- Trochę powagi, panowie. Spróbujmy się skoncentrować - powiedział.
- Co z telefonem u rodziców Martina? Mamy pozwolenie z sądu?
Podsłuch działa?
Pokiwali głowami. Wszystko pod kontrolą, zapewnił Ivar K. Dobre
sobie - pomyślał Wagner. - Nic tu nie jest pod kontrolą. Mamy dwie
sprawy, które nie chcą ruszyć z miejsca, nieszczęśliwą matkę, równie
nieszczęśliwego ojca, niecierpliwą opinię publiczną i jeszcze bardziej
niecierpliwego inspektora policji, który cały czas dzwoni i pyta, co
nowego.
Pomyślał o obietnicy złożonej Idzie Marie i stracił humor. Może
powinien wtajemniczyć w to innych, ale z jakiegoś powodu nie miał
ochoty opowiadać im o nocnej wizycie w Viby. Może dlatego, że jest
świadkiem koronnym w sprawie i tym samym - zakazanym terenem. Nie
wolno angażować się osobiście, taka jest zasada numer jeden. Niestety to
też najczęściej łamana reguła.
Wstał i wyrzucił do śmietnika plastikowy kubek. Już miał opuścić
zebranie, kiedy nagle na salę wpadł jak burza Jan Hansen.
- Pasują! - prawie krzyczał. - Odciski palców. Te z Koranu i łóżeczka. -
Szybko oddychał. Był czerwony z przejęcia. - To ta sama osoba -
powiedział z triumfem, tak jakby to było jego własne odkrycie.
Wagner pomyślał o Dicte Svendsen. Gdyby miał kapelusz, ukłoniłby
siÄ™ teraz w jej stronÄ™.
37
- JesteÅ› gotowy?
Cecilie stała z przewieszoną przez ramię torbą sportową. Rzuciła
pytanie w eter tak, by Dicte na pewno je usłyszała. Bo siedział na kanapie
z nogami na stole i czytał gazetę. Konkurencja - zauważyła Dicte zza
swoich papierów. Praktykantka z działu Gospodarki", Lone, siedziała
w rogu i robiła notatki z telegramów Ritzau. Davidsena unieszkodliwiła
grypa.
- Idziesz w końcu?
-Wyluzuj. - Bo ziewnął i spojrzał na zegarek. -Mamy dobry czas.
Powiedział to, nie podnosząc wzroku znad gazety. Ale potem złożył ją,
zdjął nogi ze stołu i przeciągnął się.
- Zaszalało się wczoraj w nocy w mieście, co? - zauważyła Cecilie.
- Tobias jest chory - odparł cicho. - Nie dał się wyspać.
- Biedaczek, pozdrów go ode mnie. To fajny chłopak - stwierdziła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]