[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zauważyła nasze zdziwione miny.
- Dziadek opowiadał, że ci, którzy byli na  Gustloffie , ginęli w dziwnych
okolicznościach - mówiła Agata. - Chodziło o tych, co wpływali tam gdzie nie trzeba, do
chłodni położonej przy samej stępce statku. W końcu ktoś doprowadził do wybuchu jakiejś
miny-pułapki i dojście do tego pomieszczenia zostało zawalone złomem.
- Przepraszam, ale skąd twój dziadek miał takie informacje? - zaciekawiłem się.
- Mówiłam wam. W czasie wojny widział coś, opowiedział o tym władzom nowej
Polski i został usadowiony w bezpiecznym miejscu. Tata mówił, że dziadek zniknął z domu
dwa razy, na parę dni. Jak wrócił, tylko coś tłumaczył babci i nikt nie mógł pytać dziadka,
gdzie był.
- Widzisz Agato, my zajmujemy siÄ™ tajemnicÄ…  Gustloffa . Kilka niezbyt przyjemnych
osób chce dobrać się do nie spenetrowanych jeszcze ładowni statku. Według wielu
poszukiwaczy skarbów jest tam Bursztynowa Komnata. Dokerzy pracujący przy ostatnim
załadunku statku w styczniu 1945 roku wspominając niewymiarowych skrzyniach
przywiezionych na nadbrzeże...
- Wiem - przerwała mi Agata. - Pawle, czy możemy wyjść do kuchni?
Przeprosiliśmy Michała i wyszliśmy z pokoju. Agata starannie zamknęła drzwi kuchni
i odkręciła kran. Szeroko otworzyła okno, tak że w pomieszczeniu zapanował szum ruchu
ulicznego.
- Ufasz swojemu kumplowi? - zapytała Agata.
- Tak.
- Dlaczego pracujecie razem?
- Bo jesteśmy przyjaciółmi. Zwietnie się uzupełniamy.
- Czy nie odniosłeś wrażenia, że zostałeś wmanewrowany w pracę z nim?
- Nie, to raczej ja go wrobiłem w tę robotę.
- On jest z wywiadu?
- Nie.
- To co za jeden?
- Według specjalistów wojskowości jego wyszkolenie, jak wielu jemu podobnych,
dorównuje komandosom z amerykańskiej jednostki specjalnej Delta Force.
- Trep? - zdziwiła się.
- Tak.
- Dali ci ochronÄ™?
- Powiedz, do czego zmierzasz?
- W czasie studiów zainteresowałam się historią Bursztynowej Komnaty. Szukałam
artykułów na jej temat. Znalazłam informacje o  Gustloffie i wtedy skojarzyłam to z
dziadkiem...
- Doker gdyńskiego portu?
- Tak. Dziadek, najpierw zdenerwował się, ale zaraz przeprosił. Powiedział, że jego
wiedza przyniosła już dość nieszczęść. Według niego Bursztynowej Komnaty nie było na
 Gustloffie . Przyjechał konwój z Królewca. Przywiózł jakieś skrzynie, a nawet zaczęto
załadunek, ale pojawił się SS-man i nakazał zatrzymanie pracy. Konwój z Królewca zastąpił
inny, liczący tylko dwie ciężarówki. Dowódca konwoju z Królewca krzyczał, że w ładowni
 Gustloffa została jego jedna skrzynka, ale SS-man pokazał rozkaz podpisany podobno przez
samego Hitlera. Oficera z Królewca skierowano na keję, gdzie stały dwa okręty podwodne.
- Na okrętach podwodnych przewieziono skrzynie z Królewca, czyli
najprawdopodobniej BursztynowÄ… KomnatÄ™?
- Tego dziadek nie chciał powiedzieć. Po wojnie, gdy opowiedział tę historię oficerowi
politycznemu, zaraz władze wciągnęły dziadka do pracy przy badaniu wraka  Gustloffa .
Przesłuchiwali go oficerowie rosyjscy, co dziwne, był wśród nich jeden z odznakami
rosyjskich wojsk rakietowych. Brał udział w dwóch wyprawach na wrak. Miał pomóc we
wskazaniu miejsca, którędy ładowano skrzynie. Nurkowie po wypłynięciu na powierzchnię
byli przeszukiwani, jednak jednemu udało się ukryć na szalupie figurkę z bursztynu. Gdy to
wykryto, chciwy marynarz stanął przed sądem wojskowym i został skazany na karę śmierci.
To były czasy stalinizmu, wtedy ludzie znikali i nikt nie śmiał o nic pytać. W czasie drugiej
wyprawy doszło do eksplozji w ładowniach.
To co mówiła Agata rzucało zupełnie nowe światło na poczynania Sebediana. Stawką
w grze były nie tylko wnętrza ładowni  Gustloffa , ale i to, co wiozły okręty podwodne.
Wróciliśmy do Michała.
- Agato, czy możemy u ciebie zrobić sobie bazę wypadową? - poprosiłem dziewczynę.
- Oczywiście.
- Teraz z Michałem pójdziemy załatwić pewne sprawy i wrócimy po południu.
- Zrobię wam pyszną kolację - zapowiedziała Agata.
Szliśmy z Michałem Długim Targiem patrząc na wieżę ratuszową, W skrócie
powtórzyłem Michałowi słowa Agaty.
Bezsensowne czekanie przedłużało się.
- Czy rozmawialiście z tą okradzioną dziewczyną? - zapytałem Skowronka.
- Nie, wszystko już opowiedziała naszym ludziom, to wystarczy - odpowiedział
komisarz.
- A macie może jej adres?
- Myśli pan, że dowie się od niej więcej niż nasi chłopcy. Pirania! Podaj Panu
Samochodzikowi namiary na tÄ™ paniÄ….
Zapisałem adres poszkodowanej. Wychodząc z banku spotkałem na schodach
dyrektora.
- Czy rozmawiał pan z tą panią, której konto okradziono?
- Tak.
- Jakie sprawiła na panu wrażenie? Jaka ona jest?
- Młoda, ambitna, kompetentna. Już to, że szybko zorientowała się o kradzieży
świadczy o niej jak najlepiej. Moja córka uczyła się z. nią w jednej klasie liceum. Ta pani
pózniej studiowała coś związanego z historią, teraz jest agentem ubezpieczeniowym.
- Kiedy od pana wyszła?
- Minęła się w drzwiach z policjantami, którzy przygotowali zasadzkę na tego
fałszywego Baturę. Nie przyszedł, co? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl