[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okazało się, że on jej nie lubi. Kołysałam się w dobrze znanym
rytmie, który powoli przynosił mi spokój. Z nostalgią
wspominałam czasy bezrobocia. Byłam gruba i bez grosza,
miałam napady lęku i deprę, ale za to lubiłam się pieprzyć. I to
jak! Potem byłam chuda i miałam pieniądze. Zawsze
myślałam, że to przepis na szczęście. I to był przepis na
szczęście, tylko ja nie umiałam go docenić. Co ja zrobiłam ze
swoim życiem! Odstawiłam je na boczny tor. Moje życie stało
się ciągiem nic nieznaczących zdarzeń. Spieprzyłam
wszystko. Czułam, że zbliża się nawrót bulimii. Poszłam do
kuchni i otworzyłam lodówkę. Od czasu, gdy byłam chuda i
miałam pieniądze, oddzielały mnie lata świetlne, teraz miałam
męża, byłam gruba i wszystko się zmieniło, tylko lodówka
była ta sama. Srebrny hoover z wyprowadzonym na zewnątrz
dystrybutorem wody pitnej, przefiltrowanej i odpowiednio
schłodzonej. Miałam ochotę na groszek z puszki, ale groszku
nie było. W każdym razie nie mogłam go znalezć, bo lodówka
była wypchana po brzegi. Mozzarella, awokado, pomidory,
szpinak, łosoś, ser owczy, naleśniki z ricottą, feta, arbuz,
papaja, marynowane karczochy, fasolka szparagowa w sosie
sezamowym, babeczki z cynamonem, marokańska sałatka
marchwiowo - cynamonowa, mus mascarpone, bakłażan,
sernik z melisą. Wyjmowałam jedną po drugiej pozostałości z
wczorajszego przyjęcia i zżerałam, jak leci, żeby oczyścić
pole, w poszukiwaniu groszku. Było mi wszystko jedno, czy
będę gruba, czy nie, zresztą już byłam. Ja, szczęśliwa
mężatka, dobra żona swojego męża, który w końcu był ze
mnie zadowolony, czułam się samotna i zagubiona. Tego dnia
pewnie targnęłabym się na siebie ze sznurem, gdyby nie to, że
wróciła Julka! Była szczęśliwa i opalona. A potem wypadki
potoczyły się w zawrotnym tempie.
Po tygodniu sielanki Julka zaczęła się denerwować.
Właściwie denerwowało ją wszystko. Ogr, który i mnie
cholernie denerwował swoim prostackim stylem bycia,
wiecznie wypchana lodówka, moja głupia usłużność wobec
niej samej, Ogra i wszystkich. Ostatnią kroplą, która przelała
dzban, był obiad z Maćkiem.
- Mamo, po co tyle wszystkiego? Kto to zje? Tylu ludzi
głoduje na świecie, a wy się tu obżeracie. Czy nie lepiej
połowę kasy wpłacać dla potrzebujących? - pytała, a ja
tłumaczyłam jej, że Maciek lubi zjeść i zabrać dla mamy na
wynos.
Po wyjściu Maćka zaczęła na mnie wrzeszczeć.
- Czemu tak mu się wśliniasz? Gówniarz siedzi nadęty, w
ogóle nie zwraca na ciebie uwagi, a ty skaczesz naokoło
niego. Zwariowałaś?
- Chcę, żeby było mu dobrze z nami. Dojrzałam w końcu
do tego, żeby stworzyć szczęśliwą rodzinę. Ty też powinnaś to
zrobić. Rodzina to podstawowa komórka społeczna.
- Społeczna? Raczej aspołeczna. Tyle jest spraw
nierozwiązanych na świecie, w Rwandzie giną goryle, a ludzie
zakładają rodziny i mają to w dupie. Wszystko dla rodziny,
żeby nasza rodzina miała najlepiej, najwygodniej, najwięcej,
żeby nasze dzieci miały wszystko i żebyśmy mogli siedzieć
przed telewizorem i oglądać filmy na DVD, a świat nas gówno
obchodzi. Rodzina to alibi na to, żeby nic nie robić dla innych
i wszystko zagarniać pod siebie. Mamo, czy ty nie widzisz, że
to kanał?
- Wiesz, trochę to czuję - przyznałam niepewnie. -
Wszyscy mówią, że rodzina jest najważniejsza i chyba dlatego
się zagubiłam. Kiedyś znałam przepis na szczęście. Być chudą
i mieć pieniądze. Ale potem o tym zapomniałam.
- Mamo, co ty za bzdury opowiadasz? - Julka przyglądała
mi się zdumiona. - Jakie  być chudą i mieć pieniądze"? To
przecież nie ma znaczenia! Co się z tobą stało?
- Jak to nie ma znaczenia? - zaczęłam się bronić. - Może
nie ma wśród goryli. Tu bez pieniędzy nie da się żyć i nawet
jeśli ci na nich nie zależy, to jak ich nie masz, musisz cały
czas o nich myśleć. A jak jesteś gruba, to pies z kulawą nogą
na ciebie nie spojrzy. To nie ja urządziłam ten świat.
- Nie pamiętasz? - Julka była coraz bardziej zdumiona. -
Zawsze uczyłaś mnie, że najważniejsze, to czuć sens tego, co
się robi. I robić to, co ma sens. Coś wnosić do świata,
zmieniać go, a nie dreptać jak kura po podwórku.
- O kurwa! Jak ja mogłam o tym zapomnieć? Ciągle ten
seks i seks, i zapomniałam o sensie życia. Ale może nie jest za
pózno, żeby go znalezć? - zapytałam, choć bez wielkiej wiary.
Bo czy w prawdziwym życiu może być tak pięknie jak w
książkach pani Gruchały, w których zawsze można zacząć od
nowa?!
- Pewnie, że nie jest za pózno - powiedziała Julka. - Sama
nie zmienię świata. Musisz ruszyć swoją grubą dupę.
I choć Julka jest moją córką, to jakoś tak się stało, że gdy
przytuliłyśmy się do siebie, znów poczułam wielką moc
siostrzeństwa. I oddech Wielkiej Bogini na plecach. Jakby
mnie pchała do czynu. Obudziłam w sobie Atenę i Artemidę i
raz jeszcze postanowiłam zawalczyć. Przypomniało mi się, że
jestem posiadaczką kryształu górskiego, który może mi pomóc
dokonać właściwego wyboru.
Zaczęłam go szukać, żeby tym razem na pewno się nie
pomylić, choć właściwie wiedziałam już wszystko. Wróżka
miała rację. Moje życie zmieni się o 180 stopni. Z pewnością
wrócę do swojego nazwiska, bo nazwisko Ogr mi nie służy.
Sprawdziłam, jak kończy się historia, która zaczyna się od
happy endu. Kończy się szczęśliwym początkiem.
Wiedziałam, że jutro jest pierwszy dzień reszty mojego życia.
Najpierw kupiłam bilet do Rwandy. Ktoś musi pomóc Julce
ratować ginące goryle. Jeszcze tylko pożegnałam się z
Diabłem Tasmańskim, bo kobiecie po przejściach też coś się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl