[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i przedstawił ją.
Kerry, której nazwisko brzmiało Roarke, wyciągnęła do
niej rękę ze szczerą sympatią. Tamra od razu stwierdziła, że
między nią i Walterem nigdy nic nie było.
- Kerry była asystentką Spencera - powiedział. - Kiedy
zginął, przeszła do innego działu, ale pomaga nam zawsze,
kiedy jej potrzebujemy.
Teraz Tamra zaczęła zastanawiać się, czy Kerry była
związana ze Spencerem. Biorąc pod uwagę jego skłonność
do niewierności, mogła sobie wyobrazić, jak usilnie próbo
wał zdobyć tę zachwycającą blondynkę.
Ale czy Kerry była typem kobiety, która poszłaby do łóż
ka z żonatym mężczyzną?
Kiedy Walker i Kerry dyskutowali o sprawach biznesowych,
Tamra usiadła na krześle. Po kilkunastu minutach wyszli.
Walker wziął Tamrę za rękę i wyprowadził z budynku.
Kiedy owiał ich lekki wietrzyk, zdecydowała, że jest go
towa, żeby odwiedzić grób Jade. Przedstawić mężczyznę,
którego kocha, swojej córce. Kiedy ona wyjedzie, a Walker
zostanie w San Francisco, to on będzie ją odwiedzał.
Tamra podała Walkerowi wskazówki, jak dotrzeć na
cmentarz, ale on zatrzymał się najpierw przed kwiaciarnią.
Tamra też wysiadła z samochodu i zaczęła przechadzać się
po chodniku tam i z powrotem, czując, jak myśli w jej gło
wie wirujÄ….
Nie chciała wracać do domu, nie powiedziawszy mu, że
go kocha. Nie była jednak pewna, czy powinna mu to mó
wić. Co chciała uzyskać, wyjawiając mu prawdę? Czy my
ślała, że to zmieni ich związek? %7łe on porzuci wielkomiej
skie życie i przeprowadzi się do Pine Ridge?
Nie ma szans, stwierdziła.
Ale z drugiej strony, dlaczego ma nic nie mówić i cier
pieć w milczeniu? Wpatrzyła się w bukiet stokrotek na wy
stawie, czując się jak licealistka, która nie potrafi poradzić
sobie z natłokiem uczuć.
Kocha. Nie kocha.
Walker był synem Mary. Zawsze będzie częścią jej życia.
Będzie widywała go co rok. Nie będzie mogła ignorować
więzi, która między nimi powstała.
- Co powiesz na różowe róże? - zapytał, stanąwszy za nią.
Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Mary ostrzegała
ją, że może cierpieć, że może się zakochać. Ale teraz matka
Walkera myśli, że jest im razem dobrze.
- Różowe róże? - powtórzyła.
Skinął głową.
- I może pluszowy niedzwiadek. Mają też owieczkę, jest
naprawdę śliczna. Kwiaciarka powiedziała, że mogą umieś
cić ją w bukiecie.
Miała ochotę zarzucić mu ręce na szyję i objąć mocno.
Wydał się jej ziemskim aniołem stróżem Jade. Jej wysokim
ciemnowłosym opiekunem.
- Brzmi wspaniale.
- Dobrze. - Uśmiechnął się. - Zaraz wracam ze zwierząt
kami. Musimy któreś wybrać.
Tamra znów spojrzała na stokrotki.
Kocha. Nie kocha.
Walker wrócił z różowym niedzwiadkiem w jednej ręce
i białą owieczką w drugiej. Podniósł obydwa do góry, po
trzÄ…sajÄ…c nimi.
- Które bardziej ci się podoba?
- Nie wiem. - Niedzwiadek miał duże, wyraziste oczy,
a owieczka uśmiechała się łagodnie. - Może ty zdecydu
jesz?
Walker udał, że z namaszczeniem przygląda się obydwu
zwierzakom.
- Może powinniśmy wziąć oba. Wtedy jedno nie będzie
samotne.
Tamra zastanawiała się, jak to możliwe, żeby był to ten
sam człowiek, który pozwolił Spencerowi Ashtonowi, aby
go prowadził i wpływał na jego życie.
Nie mogła wyobrazić sobie Spencera kupującego za
bawki na grób dziecka. Albo, nie daj Boże, martwiącego się
o emocjonalny komfort białej owieczki i różowego misia.
- Dziękuję, Walker. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.
Spojrzał jej w oczy. Na tle przytulnej kwiaciarni wyglą
dał jeszcze bardziej męsko.
- Jade będzie szczęśliwa, że ją odwiedzasz - powiedział,
po czym zamilkł na chwilę, jakby zastanawiając się nad
czymś. - Kiedy wrócimy do Napa Valley, zabiorę mamę na
grób taty.
Tamra nie mogła przestać na niego patrzeć. Pasmo wło
sów, zburzone wiatrem, opadło mu na czoło, przykrywając
ciemną brew. Miała ochotę go dotknąć.
- Charlotte pewnie to zrobi - powiedziała w końcu.
- Masz rację. - Chwycił mocniej obydwie przytulania. -
Idę złożyć zamówienie.
Kiedy czekali na przygotowanie bukietu, Tamra wdy
chała zapach kwiatów. Walker stał z rękami w kieszeniach,
ubrany w swój nienagannie skrojony garnitur. Tamra miała
na sobie ten sam strój, co wcześniej. Nie przebrała się, kie
dy jechali do jego biura. Nie musiała. Jej dżinsowa spódni
ca i kowbojki odzwierciedlały jej styl, to, kim była i zawsze
będzie.
W ciszy dojechali do cmentarza. Walker niósł róże,
a ona poprowadziła go trawiastym zboczem do kępy sta
rych drzew. Płyty nagrobne były tutaj różne - od wymyśl
nych, po najprostsze. Płyta na grobie Jade była biała, z za
tkniętym za nią orlim piórem.
Tamra uklękła i odgarnęła z płyty liście.
- Jade Marie Winter Hawk. Ukochana córka - odczytał
Walker, po czym postawił koszyk na ziemi. Pomiędzy kwia
tami owieczka i niedzwiadek patrzyły na siebie, uśmiecha
jąc się, jak dzieci bawiące się razem na podwórku.
- Moja matka miała na imię Marie. - Zastanawiała się,
jak by Jade wyglądała dzisiaj jako trzylatka mająca w sobie
krew dwóch różnych ras, piękne, pół-indiańskie dziecko.
- To Å‚adne imiÄ™.
- Dziękuję. - Wspomnienia wróciły do Tamry, ale po
stanowiła, że nie będzie płakać, nie pokaże swojej córce, że
jest smutna.
- Opowiesz mi, co się stało? - zapytał Walker.
Skinęła głową, po czym wzięła głęboki oddech.
- Zdarza się, że dzieci umierają przed porodem i tak
właśnie było w tym przypadku. Podejrzewałam, że coś jest
nie tak, ponieważ przestała się ruszać.
- Wspominałaś o tym. Wyobrażam sobie, że musiałaś
być przerażona.
- Przerażona i samotna. Była ze mną tylko Mary. Twoja
mama bardzo mi pomogła. - Odgarnęła liść z grobu Jade,
przywiany wiatrem z pobliskiego drzewa. - USG potwier
dziło moje podejrzenia.
Sięgnął po jej rękę, splatając z nią palce. Wdzięczna za
jego dotyk, kontynuowała opowieść, chcąc podzielić się
z nim przeszłością.
- Nie było medycznej konieczności wywoływania poro
du, więc zostawili mi wybór. Mogliśmy wywołać go albo
czekać, aż sam się zacznie.
- Zdecydowałaś się na wywołanie?
- Tak. Większość kobiet w takiej sytuacji tak robi. Cze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]