[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dosyć - odparła i dorzuciła, bo nie mogła sobie odmówić tej
przyjemności: - Pomógł mi udoskonalić pewne uderzenia. Nie miał z tym
kłopotu.
Czyżby słyszała w słuchawce jęk?
- Zawsze byłaś pojętna. I świetnie zbudowana.
- Lubię sport. Nigdy nie bałam się ciężkiej pracy ani wysiłku. Oczywiście
w golfie chodzi raczej o cierpliwość i skupienie, a nie o siłę. Tu trzeba raczej
myśleć niż działać.
104
S
R
Uśmiechnęła się, bo tym razem z całą pewnością słyszała jęk.
- To samo mówi się o innych rzeczach.
- Tak?
- Na przykład o seksie.
- Ale my rozmawiamy o golfie - przypomniała mu.
Była już podniecona.
- Naprawdę, Ali?
- Tak - odparła zdecydowanie, ale musiała przytrzymać słuchawkę
ramieniem, żeby otworzyć butelkę z zimną wodą, która stała na biurku.
- W takim razie przyjeżdżaj do Nowego Jorku.
- Co? - rzuciła z butelką przy ustach.
- Jest tutaj pole, które powinnaś obejrzeć. Będę ci towarzyszył. Może
nawet zagramy... na pieniądze.
Znowu stanęła jej przed oczami scena z kuchni.
- To nie jest dobry pomysł.
- Mówiłaś, że pośród architektów, których bierzecie pod uwagę, jest Lou
Fozzella. Zaprojektowane przez niego pole znajduje się pięćdziesiąt minut
drogi od Manhattanu.
- Ale ja nie mogę...
- Posłuchaj, Ali, zainwestowałem w Saybrook's sporą sumę i wydaje mi
się, że moja prośba nie jest nie na miejscu. Możesz przylecieć w piątek,
spędzisz ze mną dwa dni na Manhattanie. Potem wrócisz do domu. Chodzi
tylko o interesy - obiecał, chociaż wychwyciła w jego tonie ostrzegawcze
sygnały.
Wygłosiła wiele słów protestu, a Luke wszystkie odrzucał. Zanim się
rozłączył, oznajmił:
- Wyślę po ciebie mój samolot.
105
S
R
Odłożył słuchawkę i usiadł wygodnie w fotelu, drapiąc się w brodę. Ali
przyjedzie do Nowego Jorku, gdzie, jak miał nadzieję, ujrzy go w nowym
otoczeniu, w światłach wielkiego miasta, które stało się jego domem. Pragnął,
by była z niego dumna. A jeszcze ważniejsze było to, by przed powrotem na
Trillium Ali mu wybaczyła i znów mu zaufała. Może wtedy zaakceptuje coś,
co dla niego stało się już niezbitym faktem: że są sobie przeznaczeni.
Ali gorąco namawiała Audrę, by zamiast niej poleciała do Nowego Jorku.
Audra odmawiała.
- Ty zajmujesz się tym projektem. Ty masz jechać.
Kiedy Dane zaproponował, że będzie towarzyszył Ali, Audra czym
prędzej ostudziła jego zapał.
- Nie zgadzam się. Wy polecicie sobie do Nowego Jorku, a wszystko
zostanie na mojej głowie. Poza tym Luke zapraszał tylko Ali. - Puściła do niej
oko. - W interesach.
- Oby tylko! - mruknął Dane.
Tak więc w piątek rano Ali ruszyła samochodem na niewielkie lotnisko
na wyspie, które dzięki hojnej dotacji Audry od zeszłego lata mogło
przyjmować małe odrzutowce. Samolot Luke'a już na nią czekał, drzwi były
otwarte i schodki spuszczone. Ali wzięła z tylnego siedzenia skromny bagaż.
Gdy zbliżyła się do samolotu, zobaczyła Luke'a. Serce stanęło jej w
piersi. Przypisała tę niepokojącą reakcję zaskoczeniu. Nie spodziewała się
ujrzeć Luke'a na pokładzie. A jaki był przystojny! Miał na sobie garnitur,
rozluznił krawat i rozpiął dwa górne guziki śnieżnobiałej koszuli.
- Witaj - rzekł, biorąc od niej bagaż, a potem pomógł jej wejść po
schodkach.
- Nie wiedziałam, że przylecisz. - Nagle coś wpadło jej do głowy. -
Chyba nie pilotujesz?
106
S
R
- A jeśli tak?
- To zabieram bagaż i wysiadam.
Zaśmiał się.
- Na szczęście dla nas obojga zostawiam dzisiaj ster innemu pilotowi.
- To znaczy, że czasami latasz sam?
Kiwnął głową.
- Mam licencję pilota.
Musiała przyznać, że była pod wrażeniem.
- Zawsze chciałeś nauczyć się latać. - Mimo woli cieszyła się, że mu się
udało. Spełniło się tyle marzeń, które w latach ich młodości wydawały się
nieosiągalne. Zerkając w głąb samolotu, gwizdnęła z podziwu.
- No, no, bije na głowę klasę turystyczną.
W kabinie znajdowało się sześć bardzo wygodnych skórzanych foteli,
część kuchenna z zapasem najlepszego jedzenia i napojów oraz toaleta, w
porównaniu z którą te w liniach lotniczych wydawały się żałosnym żartem.
Uwagę Ali przykuła jednak część tylna. Za zasłoną stało tam łóżko szerokie na
szerokość kabiny, przykryte satynową narzutą w kolorze nieba. Kiedy Ali
spotkała się wzrokiem z Luke'em, ten uniósł brwi.
- Chcesz dołączyć do klubu miłośników seksu na wysokościach? - spytał.
Mimo przekonania, że Luke tylko się z nią droczy i wcale nie zamierza
zerwać z niej świeżo wyprasowanych spodni khaki i zapinanej na guziki bluzki
koszulowej, przełknęła z trudem, nim odzyskała głos:
- Czy to dlatego inny pilot siedzi za sterem?
- Federalny Zarząd Lotnictwa Cywilnego krzywo patrzy na figle-migle w
kokpicie.
Luke uśmiechnął się szelmowsko. Ali nie wiedziała, czy się obrazić, czy
śmiać się razem z nim. W końcu pokręciła głową.
107
S
R
- Karmisz się złudzeniami, Banning.
- Wolę nazywać to nadzieją. - Puścił do niej oko. - Rozgość się. Muszę
zamienić słowo z kapitanem.
Tuż po jego wyjściu Ali usłyszała szum silników. Ten ryk działał na jej i
tak już skołatane nerwy. Boże, jak nie lubiła latać. Nogi miała miękkie w
kolanach. Opadła na najbliższy fotel i zapięła pasy tak mocno, jak tylko było to
możliwe bez uszkodzenia ciała.
Kiedy Luke wrócił, spojrzał na białe palce Ali ściskające podłokietniki i
ściągnął brwi.
- Podejrzewam, że nie przepadasz za lataniem.
- Nienawidzę tego - przyznała. - Wolałabym stać bez kasku na twoim
harleyu pędzącym w dół Palmer Hill.
Gwizdnął przez zęby.
- Aż tak? Co powiesz na drinka dla odprężenia?
- Jeszcze nie ma nawet dwunastej - zaprotestowała.
- Gdzieś jest - rzekł i przeszedł do barku.
Nalał whisky na wysokość dwóch palców, zajął fotel naprzeciw Ali i
podał jej drinka.
- Kupiłem to podczas ostatniego pobytu w Irlandii. Podobno to najlepszy
trunek na Zielonej Wyspie.
Ali wypiła whisky jednym haustem, a potem zacisnęła zęby. Jej oczy
lekko się załzawiły, nim spuściła powieki i oparła głowę o zagłówek.
- Będziesz tak siedzieć z zamkniętymi oczami do końca podróży?
- Może je otworzę, jak oderwiemy się od ziemi, zakładając, że wcześniej
nie zginiemy w katastrofie, która nie pozwoli na identyfikację naszych
szczątków.
Luke'a zdumiała jej fobia, zwłaszcza że Ali była tak rozsądna.
108
S
R
- Daj spokój, zrelaksuj się. - Poklepał ją po ręce, zimnej jak lód. - Podróż
w powietrzu jest bezpieczna, więcej ludzi...
- ...ginie w wypadkach samochodowych niż w katastrofach lotniczych -
dokończyła. - Wiem. Zrób mi tę przyjemność i powiedz, kiedy już będziemy w
powietrzu, żebym przestała się modlić.
- Ile razy w życiu leciałaś samolotem? - spytał kilka minut pózniej, gdy w
końcu znalezli się na odpowiedniej wysokości.
Ali na moment otworzyła jedno oko.
- Jakieś cztery razy, na prośbę Audry. Ona też ma prywatny samolot. A
raczej miała. To jedna z tych rzeczy, których pozbyła się po powrocie na
Trillium. Postanowiła żyć skromniej.
- Przepraszam, gdybym wiedział...
- Opowiedz mi o tym polu golfowym - przerwała mu, mobilizując się,
choć nie uniosła powiek. - Może przestanę myśleć o nadciągającej katastrofie.
Luke zaśmiał się cicho, ale posłuchał jej prośby.
- Nazywa się Havenhurst i leży na Long Island. Ma długość sześciu
tysięcy dwustu metrów i jest pełnowymiarowe. Kilkakrotnie odbywały się tam
mniej ważne rozgrywki. Podoba mi się to pole. Moglibyśmy porozmawiać z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl