[ Pobierz całość w formacie PDF ]

WyciÄ…gnÄ…Å‚ drugi pistolet, identyczny jak pierwszy. 0'Keefe
popatrzył na broń i wybuchnął śmiechem.
- Zatem pojedynek? Taki dżentelmen zniża siÄ™ do poje­
dynku z czÅ‚owiekiem mojego pokroju. Cóż za zaszczyt, mi­
lordzie!
- Nie poczytuj sobie tego za zaszczyt, 0'Keefe. To jedyny
sposób, żebym mógł cię zabić zgodnie z literą prawa. Aap!
0'Keefe schwycił pistolet i przyjrzał mu się uważnie, po
czym cofnął się o parę kroków.
- Przecież i ja mogę pana zabić, lordzie Wintersett.
- Ależ spróbuj, człowieku. A może potrafisz walczyć tylko
z kobietami?
Kiedy 0'Keefe z wÅ›ciekÅ‚Ä… minÄ… odwracaÅ‚ siÄ™ ku Jameso­
wi, drzwi z boku pomieszczenia nagle się otworzyły i wybiegła
z nich jakaś kobieta z potarganymi włosami i w podartej sukni.
263
- James! - Ruszyła prosto ku niemu. - James, Bogu niech
będą dzięki! Pomóż mi, błagam!
Jednak wściekły 0'Keefe nie czekał na odliczanie, tylko bez
zastanowienia wypaliÅ‚. Kobieta, która znalazÅ‚a siÄ™ na linii og­
nia, zachwiała się, potknęła i upadła.
- Alanno! - James dobiegÅ‚ do niej i przyklÄ™knÄ…Å‚, odrzuca­
jąc pistolet. Oddarł fragment halki bratowej i przyłożył do
jej piersi, na której wykwitła plama krwi. - Pomóż, Amelio!
- krzyknÄ…Å‚ niecierpliwie.
Właśnie te słowa usłyszała biegnąca po schodach Serena,
za którą podążał Parks. Słyszała rozpacz w głosie Jamesa, więc
mocniej Å›cisnęła pistolet w dÅ‚oni i wpadÅ‚a do salonu. Tam po­
witaÅ‚a jÄ… przerażajÄ…ca scena - Alanna Stannard, caÅ‚a we krwi, le­
żała na podłodze, a James klęczał obok niej, desperacko usiłując
zatamować krwotok. W pobliżu nigdzie nie było Amelii Ba-
nagher. Nagle jakiÅ› ruch z prawej strony przyciÄ…gnÄ…Å‚ uwagÄ™ Se-
reny. Mężczyzna, który wywiózÅ‚ jÄ… do gospody, ostrożnie prze­
suwał się w kierunku pistoletu leżącego na podłodze nieopodal
Jamesa. W pewnym momencie chwycił go i odskoczył.
- No, mój bohaterze! - wykrzyknął. - Teraz zobaczymy, kto
zginie! - Uniósł broń.
James popatrzył na niego. Jego twarz przypominała maskę.
- Alanna umiera - powiedział - i to ty ją zabiłeś.
0'Keefe ledwie raczył rzucić okiem na leżącą kobietę.
- Amelia jest warta kilku takich ja ta - oświadczył z pogardą.
- Zaraz twoja Alanna będzie miała towarzystwo. - Uśmiechnął
siÄ™ niegodziwie.
James ominął go wzrokiem i popatrzył na stojącą w drzwiach
Serenę. Nie zmieniając wyrazu twarzy, oświadczył:
264
- Każde towarzystwo jest lepsze niż twoje, 0'Keefe. Nawet
towarzystwo przebrzydłej ropuchy.
0'Keefe zacisnÄ…Å‚ palec na spuÅ›cie i w tym samym momen­
cie pistolet Sereny wypaliÅ‚. RozlegÅ‚ siÄ™ wrzask, gdy kapitan, za­
taczajÄ…c siÄ™, wypadÅ‚ z pokoju. Krew spÅ‚ywaÅ‚a z jego bezwÅ‚ad­
nego ramienia, pistolet leżał na podłodze.
- Zajmij siÄ™ nim, Parks, z Å‚aski swojej - powiedziaÅ‚a Sere­
na. PodniosÅ‚a broÅ„ i wrÄ™czyÅ‚a jÄ… swojemu towarzyszowi. Po­
tem podbiegła do Jamesa i uklękła obok niego. Alanna była
upiornie blada. Ledwie oddychała, jej pulsu nie dawało się już
wyczuć.
-James - szepnęła. - Muszę... Ci... Coś... Powiedzieć. -
Wyznać... Zastrzeliłam Tony'ego... Zastrzeliłam go.
- Nic nie mów, Alanno. Sprowadzimy chirurga.
- Nie... nie ma czasu. ChcÄ™, żebyÅ›... mi... wybaczyÅ‚. BÅ‚a­
gam...
James pochylił głowę i ucałował policzek bratowej.
- Oczywiście, Alanno.
- %7Å‚ycie za... życie, James. - Jej gÅ‚os odpÅ‚ynÄ…Å‚, po czym nag­
le powiedziała głośno: - Anthony?
- Będzie z nami bezpieczny, obiecuję ci to.
Alanna zamknęła oczy, po czym znów je otworzyÅ‚a i spoj­
rzaÅ‚a bÅ‚agalnie na SerenÄ™. Nie mogÅ‚a już mówić. Serena wziÄ™­
ła ją za rękę.
- Anthony dostanie Anse Chatelet, Alanno - powiedzia­
ła. - Ma do niego prawo. Obie kochamy syna Richarda. Będę
o tym pamiętała, a o reszcie zapomnę.
James wstał i pomógł podnieść się Serenie. Miał zmęczoną,
ściągniętą twarz. Mimo wyczerpania Serena zapragnęła przy-
265
tulić go i pocieszyć. Nie zrobiła tego jednak, patrzyła tylko na
Alannę. W końcu James przemówił:
- %7łycie za życie, powiedziała. Biedna Alanna, żyła z tym
przez tak wiele łat! I na koniec ocaliła mi życie - oświadczył
grobowym głosem. Spojrzał na Serenę: - Ty też.
Zbierało się jej na płacz, ale opanowała się i powiedziała
ze złością:
- Właściwie to byłam zdecydowana dać mu cię zastrzelić.
Czemu znów nazwałeś mnie przebrzydłą ropuchą?
- Pomyślałem, że to cię rozzłości. 0'Keefe nie miał pojęcia,
do czego zdolna jest bezbronna kobieta. - Na widok zdumio­
nej miny Sereny tylko siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚, a potem dodaÅ‚: - Mu­
sisz jak najszybciej opuÅ›cić ten dom. Parfitt ciÄ™ wpuÅ›ciÅ‚? Zaj­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl