[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ametystowej sukience do kolan. Jej skórzane buty na obcasie wystukiwały
energiczny rytm na marmurowej posadzce. Spostrzegła go z daleka i jej twarz
rozjaśnił uśmiech, który tak uwielbiał.
- Jesteś zachwycająca - skomplementował cicho, kiedy zajęła miejsce
obok niego.
101
S
R
- Nie wiedziałam, że to takie męczące - westchnęła. Francuscy spece od
etykiety wycisnęli z niej siódme poty. Godzinami ćwiczyła sposób poruszania
się, prowadzenia konwersacji, mowę ciała. - Marzę o tym, żeby dziś wieczór
przestać być zachwycająca chociaż przez kilka godzin.
- Co masz na myśli? - spytał, zdziwiony.
Zanurzyła palce we włosach gestem pełnym frustracji.
- Eleganckie stroje, kosztowna biżuteria, buty na szpilkach... - zaczęła
wyliczać. - Tańce, obiady w najlepszych restauracjach, to wszystko bardzo mi
się podoba, ale... potrzebuję odpocząć. Wskoczyć w zwykły, bawełniany dres,
obejrzeć film na DVD, upitrasić jakąś kolację. - Wydęła usta. - Tęsknię za
gotowaniem.
Jakiś czas pózniej Sinclair z niedowierzaniem oglądała kompletnie
wyposażoną wnękę kuchenną w apartamencie na drugim piętrze hotelu.
- Nie mogłeś mi wcześniej powiedzieć, że tu można gotować?
Hunter postawił na blacie dwie pękate torby z zakupami z pobliskiego
supermarketu.
- Sam nie wiedziałem. Kiedy spałem tu wczoraj, nawet nie zauważyłem,
że jest kuchnia.
Sinclair powiodła palcami po blacie z masywnego drewna.
- Już myślałam, że wczoraj porzuciłeś mnie dla tych wspaniałych,
miedzianych patelni.
Nie wiedziała, czy mu powiedzieć, jak bardzo za nim tęskniła.
Poprzedniej nocy długo leżała bezsennie, marząc o tym, by był przy niej.
Oczywiście byłoby cudownie się z nim kochać, ale nie tego najbardziej jej
brakowało. Chciała się po prostu cieszyć jego bliskością, przytulić do jego
ciepłej, szerokiej piersi, zasypiać kołysana jego oddechem. A rano pić kawę w
102
S
R
jego towarzystwie, czytając poranną gazetę. Chciała, żeby tak wyglądała jej
codzienność przez najbliższe pięćdziesiąt lat...
Nie było jednak sensu się łudzić, że to marzenie stanie się
rzeczywistością. Trudno. Zamiast żałować tego co nieosiągalne, Sinclair
wolała w pełni wykorzystać ten krótki czas, który należał do nich.
Przeszła do sypialni, zdjęła elegancką suknię i jedwabne pończochy, a
potem z westchnieniem ulgi włożyła biały top na ramiączkach i miękki dres z
szarej bawełny, który kupili w supermarkecie, razem z prowiantem na kolację.
Całe zakupy kosztowały ich mniej więcej tyle co napiwek, który Hunter
zostawiłby w luksusowej restauracji, gdyby nie zdołała go przekonać, że
posiłek ugotują sami.
Wróciła do salonu i zajrzała do barku z alkoholami. Jeśli znajdzie to,
czego szuka, będzie mogła zrobić bardzo wykwintny sos do wieprzowych
polędwiczek. Po chwili trzymała już w dłoni butelkę calvadosu. Nie sądziła,
żeby mogła konkurować z szefami kuchni gotującymi na co dzień dla Huntera,
ale była zdecydowana podjąć wyzwanie.
Weszła do kuchni i wyjęła warzywa z torby, wdychając świeży,
apetyczny zapach papryki. Spędzi z Hunterem domowy, spokojny wieczór. Od
tygodni nie czuła się tak zrelaksowana.
- Napijesz się wina? - spytał Hunter, który od jakiegoś czasu badał
zawartość pełnego butelek drewnianego stojaka umieszczonego obok wielkiej,
obitej skórą kanapy w salonie.
- Z rozkoszą. - Lampka wina na pewno dobrze jej zrobi. Miała za sobą
cały dzień ciężkiej pracy. A raczej szereg dni. Bycie piękną, elegancką i
wyrafinowaną to było zajęcie na pełen etat.
- Białe czy czerwone?
- Ty wybierz.
103
S
R
- Wobec tego niech będzie Mouton Rothschild - zdecydował, wyjmując
pokrytą kurzem butelkę ze stojaka i sięgając po korkociąg.
- Ho, ho. Co to za okazja?
- Ty jesteś tą okazją. Ubrana w szary dres. - Spojrzał na nią z czułością.
- Ta okazja istotnie wymaga wzniesienia toastu szlachetnym trunkiem -
roześmiała się.
- Właśnie. - Nalał rubinowego płynu do okrągłych kieliszków i postawił
je na kuchennym blacie.
- Potrafisz zrobić sałatkę? - spytała Sinclair, wykładając na blat
pomidory, ogórek, sałatę i paprykę.
- Nie. - Pokręcił głową, po czym wypił łyk wina.
- A potrafisz zjeść sałatkę? - indagowała.
- Oczywiście!
- To bierz się do roboty. - Podała mu nóż do krojenia warzyw.
- Zaraz, chwileczkę. - Cofnął się o krok, autentycznie przerażony. - To
nie ja mówiłem, że tęsknię za gotowaniem.
- Ja będę gotowała. Ty masz tylko zrobić sałatkę. Nie zapomnij umyć
warzyw, zanim je pokroisz.
Hunter gapił się na zieleninę z niezbyt mądrą miną.
- Najlepiej zrobię, jeśli zaraz zadzwonię po kucharza.
- Ale wtedy to już nie będzie domowy posiłek!
- Dlaczego nie? Przecież podczas jego przygotowywania będę w domu.
- Przestań narzekać i wez się za krojenie - ucięła Sinclair.
Hunter wziął ogórek tak ostrożnie, jakby brał do ręki jadowitego węża.
- Zgoda - westchnął rozdzierająco. - Muszę cię jednak ostrzec, że to
prawdopodobnie będzie ostatni posiłek w twoim życiu.
- Nie bój się, sałatka ze świeżych warzyw na pewno mnie nie zabije.
104
S
R
- Sinclair, mówię poważnie. Jeszcze nigdy w życiu nic nie ugotowałem.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Nie zdarzyło ci się nigdy poczuć nagłego głodu, dajmy na to, w środku
nocy?
- Owszem, mnóstwo razy.
- I co wtedy robisz?
- DzwoniÄ™ po catering.
- Przekrój paprykę na pół, usuń ze środka nasiona, a potem pokrój ją w
paski - zakomenderowała, nie komentując jego poprzedniej wypowiedzi. - Nie,
nie, nic z tego. Na mnie to nie działa.
- Co na ciebie nie działa?
- To żałosne spojrzenie biednego, zagubionego chłopczyka.
- Jak to, nie działa? - zdumiał się Hunter. - Wypróbowałem je na
wszystkich moich jedenastu nianiach. Zawsze działało bez pudła.
- Musiałeś być nieznośnym bachorem.
- Byłem rozkosznym aniołkiem.
- Jasne. - Sinclair pokroiła mięso i przyprawiła je świeżo mielonym
pieprzem i solą morską, po czym posiekała cebulę i pieczarki na sos,
przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ z rozbawieniem, jak Hunter masakruje niewinne warzywa.
- Co ty na to, żeby po kolacji obejrzeć jakiś film? - spytała, rozgrzewając
oliwÄ™ na patelni.
- Zwietny pomysł. Na co masz ochotę? Pod telewizorem jest całkiem
obszerna biblioteka DVD, a jeśliby czegoś nie mieli, zawsze możemy
zamówić.
- Coś z klasyki? - zasugerowała.
105
S
R
- To twój wieczór - powiedział, wbijając nóż w pomidor, jakby go chciał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]