[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bała.
- Nie uważasz, że jeszcze jest za wcześnie na takie
rozmowy? Mamy czas do niedzieli, by coś postanowić.
- Ja już się zdecydowałem. - Przygwozdził ją przeni-
kliwym, pełnym wyrazu spojrzeniem. - Wydaje mi się,
że dobrze by nam było razem, jeżeli tylko opuścisz
swoje tarcze obronne i będziesz ze mną rozmawiać.
Michelle skuliła się, przyciskając kolana do piersi.
- Wydawało mi się, że właśnie to robimy.
- Chodzi mi o prawdziwÄ… rozmowÄ™. Omijamy sprawy
naprawdę ważne. Wiem, że niepokoi cię powód, dla któ-
rego rozwiedliśmy się z Bridget, i wcale ci tego nie mam
za złe.
- SÅ‚uchaj, Nick, nie jestem naiwna. Ludzie siÄ™ roz-
wodzą z najrozmaitszych powodów. Jestem pewna, że twój
był ważny.
109
S
R
- Więc możesz się zastanowić nad tym, czy bę-
dziemy się spotykać po tym weekendzie?
Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Nick, nie wiem. Nie mam daru do utrzymywania
szczęśliwych związków.
- Ja też nie, ale chcę, byśmy sobie dali szansę.
- Nie możemy zaczekać i zobaczyć, co się stanie?
Po prostu cieszyć się tym, że w tej chwili jesteśmy tu
razem?
Nick odchylił głowę do tyłu i westchnął.
- Jeżeli chodzi ci o to, byśmy poszli do łóżka i ni-
czym innym siÄ™ nie przejmowali, to nie. Ja tak nie mogÄ™.
- Dlaczego?
Spojrzał na nią. Minę miał śmiertelnie poważną.
- Bo już raz to zrobiłem. Przeżywałem cudowny
seks z kobietą i poślubiłem ją. A gdy pierwsze pod
niecenie opadło, nie zostało nam nic prócz córki.
Z jakim smutkiem to powiedział! Michelle ze
współczucia aż zabrakło tchu.
- Seks komplikuje życie, prawda? - zauważyła. -
Tak.
- Ale czy musi tak być?
- Chyba nie, jeżeli ci zależy na tej drugiej osobie.
Michelle, nie chcę krótkotrwałych związków. Przeży-
łem ich aż za wiele i wiem, że nie są nic warte.
Michelle też miała takie doświadczenie, chociaż tyl-
ko jedno. Ale o jedno za dużo.
- Tylko jak chcesz uzyskać pewność, że tym razem
110
będzie dobrze? Czy można kogoś poznać naprawdę i do
głębi?
Wziął jej twarz w dłonie i odwrócił do siebie.
- Na pewno potrzeba więcej niż jednego weekendu,
by kogoś poznać. Ale też nie trzeba lat, by się zorien-
tować, że to właściwa osoba.
Serce Michelle zabiło mocno. Odepchnęła niewczesną
nadzieję, która próbowała zaćmić zdrowy rozsądek.
- Właściwa osoba, jeśli chodzi o seks czy o po
ważny związek?
Pocałował ją leciutko w usta.
- Może o obie te sprawy.
- Chyba jest za wcześnie, byśmy już widzieli przed so-
bą zakończenie tej bajki w rodzaju:  żyli długo i
szczęśliwie".
- Może masz rację, ale moim zdaniem warto spró-
bować. - Rzucił jej niecierpliwe spojrzenie i usiadł wygod-
nie, - Nie musisz decydować już, w tej chwili. Po prostu
chciałem, żebyś wiedziała, co ja myślę.
- Doceniam to. - Przysunęła się bliżej i zaczęła kreślić
palcem kółka na jego nagiej piersi. - Czy to oznacza, że
poczekamy z pójściem do łóżka, dopóki nie podejmę de-
cyzji?
- Michelle, jestem tylko człowiekiem.
- Och, mam nadzieję! - Uśmiechnęła się zalotnie i,
pragnąc odwrócić jego myśli od poważnej rozmowy, jed-
nym ruchem otworzyła zamek jego spodenek.
111
S
R
- Co robisz? - sapnÄ…Å‚.
- ProwadzÄ™ badania.
- Jakie badania?
- Chcę sprawdzić, czy reguła piętnastu minut sto-
suje się również do mężczyzn.
- Uwierz mi na słowo, że nie.
- Bez obrazy, ale muszę sama się przekonać. - Zsu-
nęła mu spodenki z wąskich bioder, odsłaniając go cał-
kowicie. Ale ze strachu, że ją powstrzyma, nie napa-
wała się długo widokiem. Albo może bała się, że sama
straci odwagÄ™, bo nigdy przedtem czegoÅ› takiego nie
robiła.
Ucałowała jego tors, a potem powoli sunęła ustami
w dół. Dotarła do twardego brzucha poniżej pępka.
Nick wsunął palce w jej włosy i chwycił ją za głowę.
- Michelle, doprowadzisz mnie do śmierci.
Na pewno nie zamierzała go zabić, a jedynie wy-
perswadować mu parę spraw za pomocą pieszczoty.
Jednak efekt, jaki reakcja Nicka wywarła na niej, rów-
nał się temu, jaki ona wywierała na nim. W intymnych
miejscach zaczynała czuć coraz silniejsze pulsowanie,
gdy powoli zmierzała do swojego celu leciutkimi po-
całunkami. Ale zaledwie zdążyła tam dotrzeć, Nick
skoczył na równe nogi, naciągnął spodenki, porwał ją
na ręce i już pędził po schodach.
- DokÄ…d mnie niesiesz?
- Do łóżka. Tylko nie to!
112
S
R
- Nick, lepiej nie próbuj kłaść mnie spać. Nie jestem
ani trochę zmęczona.
- Nie kładę cię spać. Zabieram cię do łóżka. Coś za-
częłaś, a ja zamierzam to doprowadzić do końca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl