[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 wszechmiażdżycielem . Dziwne tylko, że nieomal wszyscy dwudziestowieczni teologowie
zachowują się tak, jakby ta niszcząca krytyka, która w gruncie rzeczy jest nie do odparcia, w
ogóle nie istniała. Kant wykazał również, jak bardzo taki osobowy Bóg musiałby być sam dla
siebie nieprzeniknioną tajemnicą:  Nie można się obronić przed myślą, lecz nie można jej też
znieść, by istota, którą sobie wyobrażamy jako najwyższą z wszystkich możliwych, miała
niejako do samej siebie powiedzieć: jestem od wieczności po wieczność, poza mną nie ma nic
prócz tego, co jedynie poprzez moją wolę jest czymś, lecz skąd jestem ja sam? Tu zapada się
wszystko pod nami, i najwyższa doskonałość, jak i najniższa, unosi się bez oparcia tylko
przed rozumem spekulatywnym, którego to nic nie kosztuje, by całkiem bez przeszkód kazać
zniknąć jednej lub drugiej .4 Współcześni ateiści raz po raz przywołują tę myśl w dyskusjach:
 Ponieważ jednak wszechświat został  stworzony , nasuwają się dwa pytania: przez kogo i
kiedy? Przez Boga? Kto zatem stworzył Boga? Czy jest on wieczny? W takim razie również
wszechświat może istnieć od zawsze (A. Overland).  Jeśli wszystko musi mieć przyczynę, to
Bóg musi ją mieć również. Jeśli może być coś bez przyczyny, może to być równie dobrze
świat, jak i Bóg, tak że argument ten jest zupełnie bezwartościowy. 5 (por. również H.
Mynarek Religiös ohne Gott? [Religijnie bez Boga?]).
Każdy monoteizm hamuje więc arbitralnie proces myślenia przyczynowego  jedną z
najbardziej nieodzownych podstaw logiki, nauki, jasnego, rozumnego myślenia i wiedzy 
poprzez przyjęcie niepodważalnego założenia o istnieniu osobowego Boga. Od tej chwili
zwolennik religii monoteistycznej nie ma prawa myśleć dalej, mimo iż nasuwa się
konieczność dalszego myślenia. Załóżmy jednak, że istnieje coś takiego jak przyczyna świata,
która  spaja go od wewnątrz i którą teologowie nazywają Bogiem. Wtedy nie można
przypisać mu wszechmocy i absolutnej doskonałości, chociaż teologowie zawsze wiedzieli,
jakimi cechami powinna być obdarzona.
Ponieważ żadna istota nie może o własnych siłach przenieść się z absolutnej nicości w
byt, w istnienie, to również owa praistota, zwana Bogiem, nie ma w rękach własnego
prapoczątku i powinna stać przed własnym, choćby i nie posiadającym początku,  prabytem
jak przed nieprzeniknioną zagadką i tajemnicą. Musiałaby w swej najgłębszej istocie,
podobnie jak my, ludzie, rozwijać się zdobywając stopniowo coraz większą wiedzę,
dotyczącą również tajemnicy własnego pochodzenia i istnienia. Już Kant zwrócił uwagę na to,
że założenie, jakoby pierwszy byt, przyczyna wszelkiej rzeczywistości, musiał stanowić
zarazem absolutną doskonałość, wcale nie jest logicznie przekonywające. Ale teologowie do
dzisiejszego dnia nie podjęli prawdziwej dyskusji na ten temat.
Teologia obydwu wielkich Kościołów chrześcijańskich, zwłaszcza w ciągu dwu
ostatnich wieków, kiedy zgodnie z duchem czasu należało odnowić dotychczasowy
wizerunek Boga, pogrążona była w głębokim śnie. Jest ona na te bezwzględnie konieczne
zmiany całkowicie odporna i niewrażliwa. Nawet najbardziej postępowi teologowie, którzy
prawie każdy dogmat chrystologii i mariologii poddają ostrej krytyce, zachowują się tak,
jakby pewnik o nieskończenie doskonałym, wszechmocnym i osobowym Bogu wznosił się
ponad wszelką wątpliwość, ponad wszelką krytykę. Ostatecznie Kościół, jakkolwiek bardziej
po cichu niż oficjalnie, przełamał się i  zezwolił na uznawanie ewolucji , tzn. przestał
prześladować teologów, którzy w nią wierzą, jak w przypadku Teilharda de Chardin.
Jednakże nawet ci  najodważniejsi , głoszący teraz pyszałkowato, że istnienie ewolucji
dowodzi, iż Bóg Stwórca dał światu jego własną przyczynowość i własne prawidłowości, w
najśmielszych marzeniach nie pomyślą o wyciągnięciu z tego konsekwencji dla swojej nauki
o Bogu. Parające się teologią feministki przynajmniej zaatakowały dominujący patriarchalno-
maskulinistyczny obraz Boga w Kościele chrześcijańskim, żądając poszerzenia go o element
kobiecości, macierzyństwa etc. Ale najodważniejsi teologowie chrześcijańscy, dążący do
zapewnienia wolności wodzonym na pasku Kościoła i państwa katolikom
południowoamerykańskim, nigdy nie zakwestionowali całkowicie statycznego obrazu
niezmiennego, absolutnie doskonałego Boga chrześcijańskiego. Wszyscy oni, od lewicy po
prawicę, udają, że dokładnie wiedzą, co oznacza transcendencja. Nie szyfr w rozumieniu
Karla Jaspersa, lecz jedynie i wyłącznie nietykalny, wzniesiony ponad wszelką wątpliwość,
nieskończenie doskonały, osobowy Bóg z kościelnego dogmatu. Nawet najbardziej postępowi
teologowie ewangeliccy i katoliccy zgadzają się tutaj w pełni ze swymi centralami
kościelnymi.
W teologii tych Kościołów zupełnie brak miejsca na refleksję nad faktem, że świat, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl